Rozdział 3
Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w mój
jasnofioletowy sufit. "Pogadanka" z mamą nie trwała długo; najpierw
na mnie nawrzeszczała, a potem szybko umknęłam na górę do swojego pokoju,
odprowadzana jej wrzaskami. Jakieś pół godziny temu przyszła i przez drzwi
poinformowała mnie, że mam szlaban na dwa tygodnie i nie mogę spotykać się poza
domem. Świetnie.
Na szczęście nie powiedziała nic o rozmowach
przez telefon.
Nie przepadałam za rozmowami telefonicznymi,
bo po pierwsze - zniekształcały głos, po drugie - rozmowa mogła ci się urwać w
połowie, gdy straci się zasięg. Mimo to, sięgnęłam po telefon i wyjęłam z
kieszeni karteczkę od Willa. Po przepisaniu numeru wcisnęłam zielona słuchawkę
i przyłożyłam urządzenie do ucha. Will odebrał po dwóch sygnałach, dużo
szybciej niż Martha.
- Halo? – po kilku sekundach usłyszałam
znajomy głos. Uff… Już się bałam, że pokręciłam jakieś cyfry.
- Hej. To ja. Znaczy Nicky. – uśmiechnęłam się
mimo woli, takie rozmowy mnie krępowały i często traciłam rezon.
- O, hej. – w jego głosie wyczułam lekkie
zdziwienie. – Nie sądziłem, że tak szybko zadzwonisz.
Zachichotałam.
- Pamiętasz jak mówiłam, że mama będzie wściekła?
- Mhm… - potwierdził niedbale, ale wyraźnie
czekał na dalszą część opowiadania.
- No więc teraz siedzę uziemiona w pokoju na
dwa tygodnie i po prostu… - czy ja mu właśnie powiedziałam, że w wieku
szesnastu lat dostaję kary, jak małe dziecko? No cóż, wymsknęło się, zobaczymy
jak zareaguje. – nudziło mi się, więc co mi szkodzi, pomyślałam, zadzwonię do
mojego napastnika. – dokończyłam.
Po drugiej stronie rozległ się śmiech.
Najwyraźniej rozbawiło go moje błyskotliwe poczucie humoru, które pierwszy raz
od roku podpowiedziało mi, żeby zamiast słowa "Will" użyć
"napastnik".
- Zgadzam się z tobą w stu procentach. –
wiedziałam, że się uśmiecha. – W sumie u mnie też niewiele się dzieje.
Na kilka nieznośnych sekund zapadła cisza.
Przerwał ją dopiero głośny okrzyk Willa:
- Ha! Już wiem!
- Słucham? – uniosłam brwi, świadoma, że on
nie może zobaczyć mojego gestu.
- Nie "słucham" tylko
"co". – skarcił mnie, a ja się roześmiałam. – Rozmawiasz ze swoim
najlepszym przyjacielem, którego znasz już aż cały boży dzień, a nie z kimś
dorosłym. – dodał, a ja nie pozwoliłam mu mówić dalej, bo znowu zaczęłam się
śmiać. – A teraz odpowiem ci na twoje pytanie: Wpadłem na wspaniały pomysł.
- Podzielisz się nim ze mną czy zachowasz go
dla siebie?
- Podzielę, bo bez ciebie cały mój plan wziął
by w łeb.
- Aż taka jestem ważna? – chciałam się z nim
trochę podrażnić.
- Oczywiście, bo musisz wiedzieć, że telefon
nie jest moim ulubionym urządzeniem do komunikacji. Osobiście wolę rozmawiać
twarzą w twarz.
- Ja też. – przerwałam mu.
- Właśnie. – poparł mnie. – Więc oto mój
pomysł: mieszkasz na parterze czy na piętrze?
- Co? – zapytałam śmiejąc się. – Na piętrze.
W słuchawce zapadła cisza. Słyszałam tylko
ciche kliknięcia, jakby ktoś stukał w klawiaturę komputera.
- Will? Jesteś tam?
- Tak – odparł. – No cóż, coś poradzimy na
twój pokój na piętrze.
Nie odpowiedziałam. Nie miałam pojęcia o co mu
chodzi, ale bardzo chciałam się dowiedzieć.
- Ykmh! – odchrząknęła osoba po drugiej
stronie linii. – Możesz poczekać tak… powiedzmy z dwadzieścia minut?
- Yyy… Tak? – nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Okay. Teraz się rozłączę, a ty czekaj aż
znowu zadzwonię, dobra? – zapytał.
- Dobra – zgodziłam się i po drugiej stronie
zapadła głucha cisza.
Lubiłam Willa. Nawet po tych zaledwie kilku
godzinach znajomości był mi bliższy niż Martha po sześciu latach. Lepiej mi się
z nim rozmawiało, a do tego powiedział, że jesteśmy przyjaciółmi; Martha nigdy
mi tak nie powiedziała. Wątpie czy w ogóle uważała nas za przyjaciółki, ale
była jedyną osobą, która się ze mnie nie śmiała… Jedyną, która…
Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.
Poderwałam się z łóżka i odebrałam.
- Siedziałaś z telefonem w ręce czy co? –
zapytał zdumiony Will.
- Nie – odburknęłam, ale zaraz się rozchmurzyłam.
– No to co masz za plan?
- Podejdź do okna i spójrz w dół. –
odparł i rozłączył się.
Zdezorientowana odłożyłam komórkę i powoli
podeszłam do tam gdzie mi kazał. Przez chwilę się zawahałam; a co jeśli on mnie
oszukuje? Co jeśli stoi tam ktoś kto będzie się śmiał, że jestem taka naiwna i
uwierzyłam jakiemuś chłopakowi, którego nawet nie znam?
Wyrzuciłam te myśli z głowy i szarpnęłam za
zasłonę. Ku mojemu zdziwieniu na dole stał Will i machał, żebym otworzyła okno.
Szybkim ruchem przesunęłam szybę w górę – teraz okno było otwarte.
- Jest twoja mama? – krzyknął do mnie.
- Nie – odpowiedziałam. Mam przyszła do mnie
nie tylko po to, żeby mnie ukarać, ale też po to, aby powiedzieć, że wychodzą i
wrócą późno w nocy. Co za pech,
pomyślałam.
Chłopak rozejrzał się na boki, machnął ręką i
już po chwili stał unoszony przez wodę tuż przede mną. Bez słowa odsunęłam się,
a on wszedł i zamknął za sobą okno.
- Co? – odezwał się, gdy zobaczył moją
zdziwioną minę.
- Nic – otrząsnęłam się. Usiadłam na łóżku i
się do niego uśmiechnęłam. On również posłał mi uśmiech i usiadł obok mnie.
- To… - podwinęłam nogi i usiadłam "po
turecku" – miałeś jakiś konkretny cel czy przyszedłeś pogadać?
- Hmmm… - udał, że się zastanawia, a ja
pacnęłam go w ramię. – Au! – skrzywił się żartobliwie, a ja wytknęłam mu język.
– Nie miałem żadnego powodu. – stwierdził w końcu.
Przyjrzałam mu się dokładniej – był ubrany w
wytarte niebieskie jeansy i czerwono-czarną flanelową koszulę. Moją uwagę
przyciągnęła biżuteria na jego nadgarstku – była to granatowa bransoletka z
muliny z jaśniejszym napisem "WODA".
- Ładna bransoletka – uniosłam brwi i
spojrzałam na niego.
- Dzięki – zaśmiał się. – Zrobiła mi ją
siostra i nie chciałem jej zrobić przykrości, więc ją założyłem. Z początku chciałem
ją chwilę ponosić, a potem zdjąć, ale okazało się, że nie da się jej zdjąć bez
popsucia. – uśmiechnął się do mnie z dziwnym smutkiem na twarzy.
- Ile twoja siostra ma lat? – spytałam i od
razu tego pożałowałam. Na jego twarzy pojawił się jeszcze większy smutek, a
zaraz potem westchnął.
- Powinna mieć teraz dwanaście lat – stwierdził.
Poczułam, że łzy cisną mi się do oczu, bo wiem
co teraz powie – że jego siostra nie żyje i zacznie mi opowiadać co się stało,
a ja zbyt wrażliwa na takie rzeczy wybuchnę płaczem, wtedy on mnie będzie
pocieszał i… Przestań, nakazuję
sobie, weź się w garść. Nie możesz się
przy nim rozbeczeć, bo co on wtedy o tobie pomyśli?
Zamrugałam kilka razy i mój wzrok odzyskał
ostrość.
- Miała sześć lat kiedy to się stało –
ciągnął. – Była taka jak ja… jak my… -
Jak my? Aha. Chodzi mu o te "czary" z wodą. – Tylko że… nie do końca
jak my. Ona potrafiła władać nie jednym żywiołem, tak jak ja, czy ty, ale
czterema: wodą, ogniem, powietrzem i ziemią. – opowiadał, a ja siedziałam i
słuchałam jak zaczarowana. Władała? Żywiołami? Czterema? – Któregoś dnia
zjawili się u nas naukowcy przebrani za lekarzy i powiedzieli, że są ze
specjalnej fundacji i bezpłatnie szczepią dzieci na choroby takie jak ospa.
Moja mama od razu się zgodziła i chętnie przyjęła tych "lekarzy".
Zabrali oni moją siostrę, Ann, i zamknęli się z nią w pokoju, tłumacząc, że
chcą to zrobić szybko i mama musi poczekać przed drzwiami. Wszystko było
dobrze, dopóki nie usłyszeliśmy silnika samochodu i naukowców odjeżdżających z
pod naszego domu. – Will zacisnął powieki, ale po chwili znów je otworzył. –
Matka pobiegła do pokoju, gdzie wcześniej zamknęli się ci mężczyźni i przerażona
zobaczyła, że Ann zniknęła. Nie było jej, została porwana. Dzwoniliśmy na
policję, ale nie udało im się jej znaleźć. Była zbyt niebezpieczna, żeby mogła
mieszkać z nami. - wyznał. - Miałem
wtedy dziesięć lat.
Nie wiem, jak pocieszać ludzi. Nigdy nie
musiałam tego robić; Martha przychodziła do mnie tylko, gdy miała dobry humor,
a kiedy było jej gorzej to wychodziła gdzieś z koleżankami.
Po chwili zastanowienia przysunęłam się do
niego i położyłam mu rękę na plecach. Z trudem powstrzymywałam łzy, które
piekły mnie w oczy.
- Przykro mi – odpowiedziałam. Chyba tak się
mówi, kiedy komuś jest smutno, a ty chcesz mu pomóc, prawda?
Westchnął i podniósł na mnie wzrok.
- To nie twoja wina – odparł. – Nie ma jej już
przez sześć lat, może już nie żyje, tego nie wiem i chyba nigdy się tego nie
dowiem.
- Nie mów tak – skarciłam go. – To nie jest
też twoja wina. Nawet gdybyś był starszy to nie miałbyś jak jej pomóc. Przecież
nie rzuciłbyś się za nimi w pogoń. – uśmiechnęłam się do niego pocieszająco,
odwzajemnił się tym samym.
- To prawda – przyznał. – Ale może mógłbym
zrobić coś więcej, więcej niż stanie na chodniku i gapienie się w ulicę, którą
odjechali.
Westchnęłam i już chciałam mu coś
odpowiedzieć, kiedy usłyszałam samochód na podjeździe. Spojrzałam na zegarek.
Była już 23:00. Podniosłam się z łóżka i wyjrzałam przez okno. Miałam rację –
to byli rodzice.
Złapałam Willa za rękę i pociągnęłam go w
stronę okna.
- Wychodź, rodzice przyjechali. – nakazałam
mu.
- Dobra, dobra – uśmiechnął się do mnie, ale
zaraz potem spoważniał. – Jeszcze jedno.
- Co? – byłam już poirytowana, bo w każdej
chwili mama mogła tu przyjść i go zobaczyć.
- Wiesz jak się rozpoznaje, czy ktoś jest taki
jak my? Czy potrafi władać jakimś żywiołem? – o czym on mówi? Rozpoznawać?
- Nie – odpowiedziałam.
- Każdy z nas
ma na lewym obojczyku coś, co wygląda jak tatuaż – tłumaczył. Zgadza się,
ja mam, ale z początku myślałam, że to jakieś znamię. – Są cztery rodzaje tych
"tatuaży", każdemu odpowiada inny żywioł. Daj mi kartkę – rozkazał.
Podeszłam szybko w stronę biurka i wzięłam
kartkę i ołówek. Dałam mu, nakreślił na niej jakieś cztery znaczki, podpisał i
mi ją oddał.
- Każdy z żywiołów ma też inny kolor włosów. –
uśmiechnął się rozbawiony tym faktem. – Ziemiści mają brązowe…
- Zaraz – przerwałam mu. – Ty masz brązowe, a
władasz wodą. – roześmiał się.
- W rzeczywistości jestem blondynem, ale
farbuję się, żeby utrudnić rozpoznawanie. – mrugnął do mnie, a ja się
uśmiechnęłam. – Wichry mają czarne włosy – ciągnął – Ogniki rude, Wodniki mają
blond. – wyjaśnił. Ja mam blond włosy, zgadza się.
- Czy jest jeszcze coś o czym powinnam
wiedzieć? – spytałam.
- Na razie nie. – odparł i wyszedł przez okno.
----------------------------
Piszcie czy Wam się podoba, bo nie wiem czy mam pisać dalej skoro nie ma żadnych komentarzy ani nic... A do tego mało wyświetleń :( Dajcie jakiś znak, że żyjecie i czytacie :/
Oczywiście, że masz pisać dalej! Na prawdę bardzo wciągające, już obserwuję i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńJa czekam na to co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, dlaczego ludzie nie komentują twoich opowiadań. Albo blog jest mało znany lub masz fanów leni (nie obrażam xd). Opowiadanie strasznie ciekawe, fajny pomysł z tymi kolorami włosów. :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze długo nie zaglądałam, brak czasu - mam nadzieję, ze to wyjaśnienie mnie usprawiedliwia :)