Rozdział 5
- Aaaaaaaaaaaaa!
Obudziłam się ciężko dysząc. Miałam sen, że
zostaję porwana i…
Zaraz, zaraz.
Gdzie ja
jestem?
Przez chwilę siedziałam w bezruchu i
przypominałam sobie wszystko jak przez mgłę – jakiś dom, obcy ludzie, ogień, woda,
ziemia unosząca się w powietrzu…. Will. Gwałtownie rozejrzałam się po
pomieszczeniu.
Pokój, w którym byłam spowijała ciemność. Gdy
już się do niej przyzwyczaiłam udało mi się dostrzec zarys niewielkiego fotela
i łóżka, na którym leżałam. Dopiero teraz dostrzegłam Willa z na wpół otwartą
buzią pogrążonego we śnie.
- Ej – szepnęłam. – Will, obudź się. –
szturchnęłam go lekko w ramię, a on otworzył oczy.
- Hmmm? – uniósł brwi i ziewnął.
Przez chwilę zastanawiałam się po co w ogóle
go budziłam. Przecież nie chciałam go o nic pytać, a tym bardziej wstawać.
Chciałam tu leżeć i jeszcze trochę pospać.
- Gdzie my jesteśmy? – usiadłam na łóżku i
spojrzałam na niego z góry.
Chłopak oparł się na łokciach i spojrzał mi w
oczy. Zajęło mu kilka długich sekund zanim wydobył z siebie odpowiedź.
- W moim domu. – oznajmił.
- Co?! – poderwałam się z łóżka jak oparzona i
już chciałam wybiec z pokoju, kiedy przede mną wyrosła ściana wody. W tym
ciemnym pokoju wyglądała fantastycznie – miała jasną poświatę i delikatnie połyskiwała.
- Wypuść mnie – zażądałam.
- Nie – odparł bez chwili wahania.
Próbowałam włożyć rękę w ścianę wody, ale w
tym samym momencie woda odepchnęła mnie z powrotem na łóżko, a dokładniej na
Willa. Byłam cała mokra, tak samo jak on. Zrezygnowana wstałam i na niego
popatrzyłam.
- Dlaczego nie?
- Nie wypuszczę cię, ponieważ… - zaczął. Nagle
zza drzwi dobiegł wysoki kobiecy krzyk, a ja rzuciłam się do klamki.
Zdążyłam wybiec na tyle szybko, żeby Will mnie
nie zatrzymał – pobiegł za mną. Na zewnątrz zobaczyłam coś w rodzaju
niewielkiego tarasu z przodu domu, gdzie teraz stałam. Dookoła rozpościerał się
las, a na polanie stało jeszcze kilka takich domków jak ten, z którego
wybiegłam.
Wtedy zobaczyłam źródło krzyku – moja matka była
od nas z jakieś dziesięć metrów, ale zdawała się nas nie zauważać. Nie widziała
nic poza dwoma facetami w mundurach, którzy ciągnęli ją w kierunku
pobłyskującego w dali samochodu.
- Mamo! – wrzasnęłam, ale żadne z tej trójki
nie zareagowało; jakby mnie nie było. – Mamo! – powtórzyłam i ruszyłam biegiem
w jej stronę.
Niespodziewanie jakieś ręce objęły mnie w
pasie i przerzuciły mnie sobie przez ramię – Will.
- Natychmiast mnie puść! – zacisnęłam dłonie w
pięści i z całej siły okładałam go po plecach. – Muszę pomóc mamie. Muszę…
- Nie pomożesz jej. – obejrzał się na mnie
smutnym wzrokiem. – Ci sami zabrali moja
siostrę. Poza tym gdybyś jej dotknęła to zobaczyliby nas i również złapali.
- A teraz czemu nas nie widzą? – próbowałam
się uspokoić.
- Jesteśmy chronieni czymś w rodzaju czaru.
Kiedy indziej ci o tym opowiem.
Doszliśmy do skraju lasu i Will posadził mnie
pod drzewem. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej, ukrywając twarz w
dłoniach. Z oczu zaczęły mi płynąć łzy.
- Co jej zrobią? – wyszeptałam, bo nie mogłam
się zdobyć na nic więcej. Ale to wystarczyło – Will przykucnął i usiadł obok
mnie, a po chwili poczułam, że otacza mnie ramieniem.
- Nie wiem – odszeptał.
Odwróciłam głowę i wtuliłam twarz w jego
ramię. Cały czas miałam przed oczami moją wyrywającą się matkę. Zacisnęłam
powieki – to jest tylko sen, to jest
tylko sen, to jest tylko…
- Nicky – usłyszałam. – Jesteś głodna?
Podniosłam wzrok. Will patrzył na mnie z
wyczekiwaniem.
- Może trochę – wymamrotałam.
- To świetnie się składa – wstał, a następnie
wyciągnął rękę, żeby pomóc mi się podnieść. Skorzystałam z pomocy. – Bo pora na
śniadanie.
Bez słowa podążyłam za nim, rozglądając się na
boki. Miejsce, w którym się znajdowaliśmy wyglądało jak niewielkie obozowisko –
polana, na której stały cztery drewniane domki i gdzie nie gdzie stały namioty.
Wokół tych wszystkich mieszkań kręciły się dzieciaki, najmłodsze miało chyba 8
lat. Ale nie to mnie zdziwiło. Moją uwagę przykuły osoby z darami, jak to
nazwał Will. Niektóre używały swoich mocy właśnie, gdy przechodziliśmy, a u
niektórych widziałam znaki na obojczykach. Szybko się rozejrzałam. Wszyscy
mieli po jednym znaku. Wszyscy z wyjątkiem mnie.
Mocniej otuliłam się moją przemoczoną bluzą i
dogoniłam przyjaciela. Szliśmy w kierunku największego z czterech budynków, z
którego wydobywał się miły zapach tostów.
Budynek okazał się stołówką. Gdy weszliśmy do
środka podbiegła do nas dwójka chłopaków – koledzy Willa.
- Hej stary, gdzie… - zaczął pierwszy z nich,
ale urwał gdy mnie zobaczył – mokrą, rozczochraną, pomarańczowooką dziewczynę z
tęczowymi włosami. Wbiłam wzrok w ziemię. Dziwadło,
pomyślałam, oto co we mnie widzi.
- To jest Nicky. – przerwał niezręczną ciszę
Will.
- Hej, jestem Alex. – podał mi rękę ten drugi.
Na twarzy miał szeroki uśmiech, całkowity kontrast pierwszego, który patrzył na
mnie z obrzydzeniem.
- Hej – podniosłam wzrok i zdobyłam się na
lekki uśmiech.
Pierwsze co przykuło moją uwagę, gdy
spojrzałam na Alexa, to znak na jego obojczyku – puste kółko, ognik. Dopiero
potem zauważyłam jego rude włosy i wesołe złoto-brązowe oczy. Był ode mnie
wyższy dobrze o głowę, więc pewnie też starszy. Nie wyglądał jakby mnie
znienawidził od pierwszego wejrzenia, wręcz przeciwnie – patrzył na mnie jakby
mnie zapraszał do spędzenia czasu w jego towarzystwie.
- Ile masz lat? – wypaliłam, bo nie mogłam
dłużej znieść jego wzroku na sobie.
Wybuchnął śmiechem.
- Siedemnaście – odparł. – Zgaduję, że ty
jesteś w wieku Willa, prawda? – uśmiechnął się szerzej i odwrócił do mojego
przyjaciela. – Trzeba jej znaleźć jakieś mieszkanie. Na razie wszystkie są
zajęte, więc może mieszkać ze mną. – chciał położyć mi rękę na ramieniu, ale schowałam
się za Willem.
- To zależy tylko od niej – przyjaciel objął
mnie, a jego kolega, ten który się jeszcze nie przedstawił popatrzył na mnie
wściekłym wzrokiem, jakby był zazdrosny. Wzdrygnęłam się.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że
wszyscy patrzą na mnie i czekają na odpowiedź – Will ze skupieniem, Alex z
zachętą i pewnością siebie, a bezimienny ze wzrokiem mówiącym: zabiję cię,
jeśli tu zostaniesz. Przełknęłam ślinę.
- Nie przedstawiłeś się jeszcze. – skinęłam
głową na wzrokowego mordercę.
- To jest Noah. – odpowiedział Alex. – U niego
też możesz zanocować, ale wątpię żeby był zadowolony.
- Aha – spojrzałam z niechęcią na Noah. -
Czyli mam wybierać pomiędzy wami dwoma? – wskazałam kciukami Willa i Alexa.
- Dokładnie – potwierdzili chórem.
Zastanowiłam się przez chwilę. Willa znam od
dwóch dni, a Alexa od dziesięciu minut. Wolałabym spać u mojego przyjaciela,
ale sądząc po spojrzeniu, które posyła mi Noah, nie powinnam tego robić.
Podniosłam wzrok na rudzielca.
- Będę spać u Alexa. – oświadczyłam, a Noah
uśmiechnął się z ulgą.
Mój nowy współlokator objął mnie ramieniem i
ruszył zadowolony przed siebie.
- Chodźmy coś zjeść. – zaproponował
rozpogodzony Noah i już po chwili byliśmy przy stole.
----------------------------------------------------------------------------------------
Ten rozdział nie jest zbyt długi, ale teraz postaram się dodawać trochę dłuższe ;) Cieszę się, że wreszcie ktoś coś pisze o moim amatorskim opowiadaniu i że Wam się podoba :) Na zachętę macie moje wyobrażenie Nicky, sama ją rysowałam :D Postaram się narysować resztę postaci i co jakiś czas wstawiać, te rysunki ;)
Wiem, nieudolny rysunek, ale obiecuję, że reszta będzie lepsza ;)
Rysunek i rozdział - świetne :)
OdpowiedzUsuńSzczerze? Ja bym powiedziała, że powinni jako dżentelmeni dać mi pokój i spać razem ;) Albo wolałabym spać w lesie na drzewach, ale to ja :D
Też bym tak wolała ;) Ale wiesz, tu chodziło właśnie o ten wybór :D
UsuńEkstra! Pisz dalej :) I życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńWedług mnie dziewczyna za wszytko się poddała, przecież oni porywali jej matkę! A tak po za tym ciekawie i poprawnie. Rysunek świetny!
OdpowiedzUsuń