Rozdział 11
- Nicky! – ktoś ściskał moją dłoń z desperacją
i coś kapało mi na twarz. – Nicky, obudź się, proszę…
To jedno słowo wystarczyło. Gwałtownie
otworzyłam oczy i odkaszlnęłam.
Nade mną siedział Alex. Z jego złotych oczu
ciekły łzy – to one na mnie kapały.
- Boże, Nicky! Myślałem, że nie żyjesz! –
rudzielec pochylił się nade mną i przytulił mnie do swojej piersi. – Nigdy
więcej tego nie rób. – jego głos był stłumiony przez moją koszulkę.
- Czego? Mam nie tonąć w jeziorze? – uniosłam
brwi i lekko się podniosłam, tak że musiał się odsunąć, ale nadal mnie nie
puszczał. – Spróbuję, ale to była całkiem fajna zabawa.
Roześmiał się z ulgą i pogładził kciukiem po
policzku.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że nie umiesz
pływać?
Skrzywiłam się. Chyba wyraźnie dałam mu do
zrozumienia, że nie mam ochoty na nurkowanie.
- Krzyczałam, żebyś mnie zostawił, ale zanim
zdążyłam cię ostrzec, byłam już w wodzie. – uśmiechnął się lekko na te słowa.
- Przepraszam – wyszeptał.
Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie było
Nico.
- Gdzie jest…? – w tej samej chwili zobaczyłam
brązową czuprynę i czarne ubranie mocno kontrastujące z zielonym trawnikiem. –
Gdzie byłeś? – podniosłam, głowę, tak aby na niego spojrzeć.
Nico ukucnął przede mną i wziął mnie w
ramiona.
- Dobrze, że nic ci się nie stało. –
powiedział. – Ale nie sądziłem, że przez te dziesięć lat nie nauczyłaś się
pływać. – dodał szeptem i odsunął się ode mnie.
Posłałam mu mordercze spojrzenie i wstałam.
- No to może wy mnie nauczycie pływać? –
zaproponowałam.
Popatrzyli po sobie, a już po chwili Nico
zniknął wśród drzew. Po kilku minutach wyłonił się stamtąd z powrotem, lecz tym
razem miał na sobie czarne kąpielówki sięgające mu do kolan. W rękach trzymał
drugie spodenki oraz bikini. Ciekawe skąd je wytrzasnął.
- Masz – podał mi strój.
Rudzielec również zniknął wśród zarośli i
pojawił się ponownie w nowym stroju.
- Twoja kolej – oznajmił jakby to była
najoczywistsza rzecz na świecie.
Spojrzałam na bikini, a potem z powrotem na
Alexa.
- Mam iść się przebrać… tam? – wskazałam
krzaki, z których przed chwilą wyszli chłopcy.
Obaj, z trudem powstrzymując śmiech skinęli
głowami, a ja odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam daleko poza ich pole
widzenia.
Gdy już znalazłam się dość głęboko w lesie,
przebrałam się w strój, a ubrania wsunęłam pod pachę. Nie mam pojęcia, co oni
zrobili ze swoimi, ale ja tu moich nie zostawię.
Wróciwszy, zobaczyłam, że chłopcy są już w
wodzie i nawet nie zauważyli, kiedy stanęłam na pomoście. Odchrząknęłam głośno
i niemalże natychmiast skupili całą swoją uwagę na mnie.
- Skacz – powiedział Alex i wyciągnął do mnie
ręce.
Pokręciłam powoli głową.
- Nie ma mowy, znowu zacznę tonąć.
- Obiecuję, że cię wyłowię, zanim pójdziesz na
dno. – uśmiechnął się szeroko.
Wzięłam głęboki oddech i…. skoczyłam. Przez
chwilę znowu coś ciągnęło mnie pod wodę, tak jak za pierwszym razem, ale
sekundę później już byłam na powierzchni, podtrzymywana przez rudzielca. Z tej
perspektywy nauka pływania nie wyglądała zachęcająco.
Kurczowo objęłam chłopaka za szyję, a mój
oddech stał się szybki i urywany. Nie lubiłam pływać. A teraz, po niemalże
utonięciu, bałam się tego.
Alex musiał zauważyć mój strach, bo wyszeptał
mi do ucha:
- Spokojnie.
Ale to nie pomogło.
Przed oczami wciąż miałam obraz oddalającej
się powierzchni jeziora, a w klatce piersiowej czułam ucisk, jakbym nie miała
czym oddychać.
Znowu tonęłam.
Gwałtownie zaczerpnęłam powietrza, lecz płuca
nie chciały współpracować. Zaczęłam się dusić i przed oczami robiło mi się
coraz ciemniej. Tonę, tonę.
- Oddychaj – spokojny głos przywrócił mnie do
rzeczywistości.
Nadal byłam w objęciach Alexa, a w jego oczach
czaił się niepokój. Zaczęłam się uspokajać. Oddychałam powoli, aż w końcu
całkowicie się wyciszyłam.
Wciąż nie chciałam pływać.
- Możemy… wyjść? – wymamrotałam niemal
szeptem.
Alex wypuścił wstrzymywane powietrze i zaczął
podpływać do brzegu, gdy ciszę zakłócił rozdzierający krzyk.
Szeroko otworzyłam oczy i spojrzałam na
chłopaka. Rudzielec przyspieszył i już po chwili byliśmy na brzegu.
Ktoś ponownie krzyknął.
Rzuciliśmy się biegiem w stronę źródła
dźwięku, które zaprowadziło nas na niewielką polanę. Wypadliśmy z lasu. Z
impetem wpadłam na Alexa, który gwałtownie zatrzymał się w półkroku.
- Co…?- zaczęłam, ale ucichłam, kiedy zdałam
sobie sprawę dlaczego stanęliśmy.
Na środku łąki leżała niewielka postać, a nad
nią pochylał się mężczyzna w białym mundurze. Taki sam jak ten, który porwał
Nico, jego i moją matkę oraz siostrę Willa. Nagle żołnierz odwrócił głowę i
napotkał moje przerażone spojrzenie. Poruszył prawą ręką, w której coś
zabłyszczało.
Pistolet.
Stłumiłam krzyk i już chciałam do niego
podbiec, ale on sam odwrócił się i wbiegł do lasu. Odczekałam kilka sekund i
powoli ruszyłam w stronę nieruchomej postaci leżącej wśród trawy.
Niespodziewanie, moje prawe ramię przeszył
ból. Obejrzałam się w tamtą stronę. Metr ode mnie stał mężczyzna w mundurze, a
w ręce trzymał broń. Spojrzałam na ramię. To stąd wziął się ból – strzelił do
mnie, ale nie trafił i kula jedynie mnie drasnęła.
Kiedy ponownie podniosłam wzrok, żołnierz stał
nade mną i wyciągał rękę, żeby mnie złapać. Uskoczyłam w bok, czując kolejną
falę paraliżującego bólu. Ponad jego ramieniem zobaczyłam, jak chłopcy
biegną w moim kierunku. Alex zatrzymał
się przy moim napastniku i w tym samym momencie Nico podbiegł do mnie o
zasłonił mi oczy ręką.
- Nie patrz – wyszeptał.
Mimo to, jego palce były na tyle rozchylone,
abym zobaczyła płonący biały mundur. Ponownie rozległ się krzyk, ale ten był
inny – to był krzyk mężczyzny, co oznaczało, że osoba leżąca na ziemi to
dziewczyna i że to ona krzyczała.
Zakryłam uszy dłońmi i zacisnęłam powieki. Nie
chciałam na to patrzeć. Za bardzo kojarzyło mi się z Drew i z tym co zrobiłam
ja.
Wydawało się, że stałam tak całą wieczność,
kiedy wreszcie stłumiony krzyk ucichł i dłoń zsunęła się z moich oczu. Polana
była pusta – nie licząc dziewczyny leżącej wciąż w tym samym miejscu. Po moich
bokach stali, Alex i Nico, patrząc na to samo co ja – miejsce, którym przed
chwilą był płonący mężczyzna, a teraz nie
było zupełnie nic. Trawa.
Z zamyślenia wyrwał mnie przenikliwy
dziewczęcy wrzask.
Rzuciłam się biegiem w stronę ciała leżącego
na trawie. Była to dziewczynka, na oko, w wieku dwunastu lat. Na sobie miała za
duży czarny sweter i poszarpane dżinsy. Jej krótkie blond włosy okalały jej
twarz niczym aureola. Miała zamknięte oczy.
Dopiero po chwili spostrzegłam, dlaczego
krzyczała. Na jej udzie, dżinsy były przesiąknięte krwią. Była postrzelona.
Nagle szeroko rozwarła oczy, jakby wyczuła
naszą obecność. Były intensywnie zielone, tak samo jak… Nie, to niemożliwe. Ale
jednak. Teraz, kiedy uważniej jej się przyjrzałam, byłam tego pewna. Takie same
blond włosy, takie same spojrzenie przenikliwych zielonych oczu.
- Ann – wyszeptałam.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie będę się nad Wami znęcać :D Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że pamiętacie kto to jest Ann? Jak nie to tu jest przypomnienie: Ann była siostrą Willa, opowiadał o niej w jednym z początkowych rozdziałów. :)
Świetny rozdział... Nie mogę doczekać się następnego ;)
OdpowiedzUsuńPff i tak nadal jest jakaś niepewność :D I ciągle odnajdują się cajyś starzy bohaterowie... Wspaniały pomysł :)
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji... Wiem, że obserwujesz mojego bloga, ale wchodzisz tam jeszcze czasem? :D Nie chcę do niczego zmuszać, ani wcale się nie użalam, tylko po prostu chcę wiedzieć, czy jakoś bardziej Cię to zainteresowało, wszystkie opinie są dla mnie bardzo ważne :)
OdpowiedzUsuńNo i zapraszam na moje blogi:
fightersofthefuture.blogspot.com
cichyaniol.blogspot.com
fieryknife.blogspot.com
Może jeszcze kiedyś zajrzysz? ;)
Świetnie :)
OdpowiedzUsuńZajrzałabyś do mnie?
Oh ty Julio.... Jesteś okrutna! W ogóle nie trzymasz w napięciu -.-
OdpowiedzUsuńNwm, czy to już pisałam, ale Alex jest głupi ;) Nico fajniejszy!
Poza tym nie podoba mi się rudy u chłopaków xD
Podobno rudym się nie ufa, ale Alex jest ekstra <3 Fajnie, że znalazła się siostra Willa. Mam tylko nadzieję, że to postrzelenie to nic poważnego. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Przepraszam, że ta rzadko komentuję, postaram się częściej, bo zasługujesz na wiele pozytywnych komentarzy ;) Piszesz w tak bardzo przyjemny sposób. Jest ciekawie i czytając uśmiecham się momentami sama do siebie. A ja nie mam nic do rudych :) Nie rozumiem, o co chodzi ludziom z rudzielcami (Nie, nie jestem ruda :)) Lubię Alexa i lubię Nico. Nicy także uwielbiam, ale najbardziej do gustu przypadł mi Will. Kocham to imię, odkąd przeczytałam "Niezgodną" :) W ogóle tworzysz ciekawe charaktery. Bardzo, bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Widać. że jesteś oczytana :) Błędów nie zauważam. Jest świetnie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie. Za komentarz będę bardzo wdzięczna :)
http://batmaniaopowiadaniabarbragordonsstory.blogspot.com/
Pozdrawiam :) I weny życzę :)
No nareszcie sporo komentarzy. Niczego nie urywa, ale zawsze to więcej niż dotychczasowe 3 :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie, oczywiście jak dla mnie za krótkie! ;) Masz bardzo przyjazny sposób pisania :)
vampireandmillionaire.blogspot.com