wtorek, 25 listopada 2014

The Angel of the Earth - Chapter 12



Rozdział 12
Chodziłam w tę i z powrotem po domku Alexa, bijąc się ze swoimi myślami. Skąd tam się wzięła siostra Willa? Czy ona też wydostała się z tamtego miejsca co Nico? Dlaczego tamten mężczyzna chciał ją zabić? Może powinnam do niej pójść? A może lepiej nie, żeby nie denerwować Willa?
Te wszystkie pytania kłębiły mi się w głowie, od czasu, kiedy doszliśmy z powrotem do obozu, a Alex z Nico zanieśli Ann do tutejszego "szpitala". Will nie opuszczał jej ani na chwilę, i kiedy na moment tam weszłam, zauważyłam lśniące łzy na jego policzkach. Od razu się wycofałam.
A teraz krążyłam bez celu po pokoju i nie miałam co ze sobą zrobić.
Położyłam się z rezygnacją na łóżku i wbiłam wzrok w sufit. Skoro Nico i Ann się wydostali, to może mojej mamie też się uda? Z naszą pomocą…
Moje rozmyślania przerwał trzask otwieranych drzwi, a po chwili do środka wszedł rudzielec. Zerwałam się na nogi i podbiegłam do niego.
- I co z nią? – spytałam z nadzieją w głosie.
Westchnął i przytulił mnie do swojej piersi.
- Jest źle – odparł. Skrzywiłam się. Liczyłam na pocieszenie czy coś w tym rodzaju, a nie na coś takiego. Mimo to siedziałam cicho. – Ale przeżyje – dodał po chwili namysłu.
Uniosłam wzrok i zobaczyłam, że jego oczy utkwione są w jakimś odległym punkcie, zdawało mi się, że przytulał mnie tylko odruchowo. Powoli wyplątałam się z jego uścisku i ruszyłam do drzwi. Musiałam pobyć sama. Miałam dość towarzystwa i wszystkich tych osób kręcących się dookoła mnie. Oprócz tego tonięcie i postrzelenie Ann. To za dużo jak na jeden dzień.
Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam, że Alex zastąpił mi drogę i prawie na niego wpadłam. Spojrzałam na niego z wyrzutem i spróbowałam go wyminąć, ale złapał nie za ramię i przytrzymał.
- Puść – próbowałam się wyszarpnąć.
- Gdzie idziesz? – zignorował mnie i zacisnął rękę jeszcze mocniej.
O co mu chodziło? Chciałam się tylko PRZEJŚĆ. Nie byłam małym dzieckiem i nie mógł mnie  powstrzymać.
- Idę na spacer – mój głos był całkowicie obojętny, wyrzuty z emocji.
- Po co?
Teraz byłam naprawdę zła.
Wyrwałam ramię z uścisku i już trzymałam klamkę, kiedy ta rozgrzała się do czerwoności. Gwałtownie podniosłam rękę, ale na szczęście nie była poparzona.
- Po co? – jego głos był bardziej natarczywy. Nigdy nie słyszałam, żeby się tak do mnie zwracał.
- A co to, do cholery, za różnica?! – odwróciłam się, zaciskając pięści. – Czy nie mogę po pro… - urwałam.
Przede mną nie było Alexa. Przede mną stał wysoki, muskularny brunet w zielono – białej flanelowej koszuli i niebieskich dżinsach. Na twarzy miał ten swój prowokujący uśmiech, a na głowie ciemnozieloną bejsbolówkę. Josh.
- Co ty tu, u diaska, robisz? – wykrztusiłam, marszcząc brwi. Byłam pewna, że jeszcze przed chwilą był tu rudzielec, a teraz… zniknął.
- Stoję, nie mogę? – uniósł brwi i rozłożył z uśmiechem ramiona. Zrobił krok w moją stronę.
Cofnęłam się i wymacałam klamkę za moimi plecami.
- Nie – odparłam beznamiętnie i nacisnęłam klamkę.
Wypadłam z domku, prawie się przewracając, ale szybko odzyskałam równowagę i pobiegłam w stronę lasu. Tylko tam dałabym radę się ukryć.
Pędziłam na oślep, nie oglądając się za siebie. Nie było to potrzebne – wiedziałam, że on tam jest i mnie goni, słyszałam jak biegnie. Przyspieszyłam i weszłam w zarośla. Biegłam jeszcze przez chwilę, a kiedy uznałam, że jestem wystarczająco daleko, zatrzymałam się i oparłam dłonie na kolanach. Po co on mnie gonił?
Nagle, czyjaś ręka dotknęła mojego ramienia. Pisnęłam przerażona i rzuciłam się biegiem przez las. Po kilku krokach potknęłam się i już po chwili leżałam jak długa. Próbowałam wstać, ale sznurowadło zaczepiło się o jakiś korzeń.
Niech to szlag!
Mocniej szarpnęłam stopą, a mój napastnik stanął nade mną. Uniosłam głowę. To nie był Josh. (Proszę, proszę! Już drugi raz widzę kogoś innego niż się spodziewałam!) Obok mnie stał Liam i wpatrywał się we mnie z rozbawieniem.
- Bardzo śmieszne – burknęłam i wróciłam do rozplątywania sznurówki.
Chłopak ukucnął obok mnie i szybkim ruchem wyplątał but z korzeni. Spojrzałam na niego unosząc brwi.
- Szedłeś za mną? – spytałam niepewnie.
Jego usta zacisnęły się tak mocno, że została z nich ledwie widoczna kreska. Ledwie powstrzymywał śmiech.
- No dalej, śmiej się do woli! – krzyknęłam przewracając oczami.
Wstałam i szybkim krokiem poszłam przed siebie, kiedy usłyszałam jego głos
- Nie szedłem za tobą – odpowiedział cicho. Miał niski i kojący głos. – Ale, proszę, nie idź jeszcze. – odwróciłam się zdziwiona i wlepiłam w niego spojrzenie moich pomarańczowych oczu.
Podeszłam bliżej i usiadłam obok niego na ziemi. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłam. Może to dlatego, że wydawał się przygnębiony? Albo dlatego, że mnie poprosił? Tak naprawdę nikt się do mnie tak nigdy nie zwracał. No, może oprócz Alexa. W każdym razie usiadłam obok niego i przypatrywałam się mu.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
Uśmiechnął się lekko i położył mi dłoń na kolanie. Natychmiast ją strzepnęłam, a on z powrotem spochmurniał.
- Po prostu zobaczyłem cię w lesie i chciałem pogadać. – westchnął. – Dlaczego krzyknęłaś? Wystraszyłaś mnie.
Tym razem to ja ledwo powstrzymywałam śmiech.
- Ja? Wystraszyłam? Ciebie? – uniosłam brwi.
- Tak – odparł z przekonaniem, uśmiech znów rozjaśnił mu twarz. Wyglądał jak anioł. Jak upiorny anioł z czarnymi włosami, opadającymi na czoło. Brakowało mu tylko czarnych skrzydeł.
Uśmiechnęłam się mimo woli i przysunęłam się do niego bliżej. Przestań, przestań, powtarzał mi rozsądek. Ale ja przysunęłam się jeszcze bliżej, tak że stykaliśmy się kolanami.
Jego twarz rozjaśnił uśmiech - był wyraźnie zadowolony z siebie; objął mnie ramieniem. Pozwoliłam mu na to. Coś mnie do niego przyciągało i nie miałam siły mu odmawiać, to byłoby zbyt okrutne.
- Krzyknęłam, bo zaszedłeś mnie od tyłu – wytłumaczyłam.
Pochylił się nade mną i wyszeptał mi do ucha jedno słowo:
- Przepraszam.
Odwróciłam głowę w jego stronę, a nasze usta się zetknęły. Straciłam nad sobą kontrolę. Liam przytulił mnie mocniej i pocałował. Był o wiele lepszy od Alexa, który całował delikatnie i nieśmiało. Liam, natomiast, był pewny, że odwzajemnię pocałunek, i nie mylił się co do tego.
Uchyliłam rąbek jego czarnej koszulki i włożyłam pod nią ręce. Nagle mój umysł zalały jakieś obrazy. Kompletnie zapomniałam, że całuję Liama i pochłonął mnie czarno – biały film.
 --------------------------------------------------------------------------------------------------
W następnym rozdziale czeka Was niespodzianka z okazji szczęśliwego 13 rozdziału ! :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)

4 komentarze:

  1. Mmmm... 13 rozdział to na pewno będzie jakaś miła niespodzianka :D A co do tego rozdziału to bardzo fajny :) Jestem ciekawa co tam robił Josh? O co chodzi z tym Liamem? No i jak zareaguje Alex jak się dowie? Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie lubiłam Alexa, więc niech się trzyma na jak największy dystans :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć!
    OD dłuższego czasu czytam i komentuję Twoje opowiadania, lecz Ty mi się nie odwdzięczasz. Mam nadzieję, że to się zmieni po przeczytaniu tego komentarza :)

    Opowiadanie bardo ciekawe, lecz właśnie widzę, że mam dużo do nadrabiania :)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
    Eve Lovsed :)
    http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam! Ostatnio mam naprawdę dużo na głowie i niemalże całkowicie przestałam czytać blogi, opowiadania na wattpadzie, a nawet książki... Z Twoim opowiadaniem, NIESTETY nie jestem na bieżąco, co bardzo mnie boli, bo od początku mnie zaciekawiło, ale postaram się to nadrobić, i skomentować :)

      Usuń

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
To jedyna zasada panująca na moim blogu :) Bardzo zależy mi na Waszych komentarzach, ponieważ one motywują do dalszego pisania ;) Mam nadzieję, że weźmiecie to pod uwagę. Bardzo chętnie wejdę również na Wasze blogi, jeśli zostawicie link w komentarzu :)