Rozdział 12
Chodziłam w tę i z powrotem po domku Alexa,
bijąc się ze swoimi myślami. Skąd tam się wzięła siostra Willa? Czy ona też
wydostała się z tamtego miejsca co Nico? Dlaczego tamten mężczyzna chciał ją
zabić? Może powinnam do niej pójść? A może lepiej nie, żeby nie denerwować
Willa?
Te wszystkie pytania kłębiły mi się w głowie,
od czasu, kiedy doszliśmy z powrotem do obozu, a Alex z Nico zanieśli Ann do
tutejszego "szpitala". Will nie opuszczał jej ani na chwilę, i kiedy
na moment tam weszłam, zauważyłam lśniące łzy na jego policzkach. Od razu się
wycofałam.
A teraz krążyłam bez celu po pokoju i nie
miałam co ze sobą zrobić.
Położyłam się z rezygnacją na łóżku i wbiłam
wzrok w sufit. Skoro Nico i Ann się wydostali, to może mojej mamie też się uda?
Z naszą pomocą…
Moje rozmyślania przerwał trzask otwieranych
drzwi, a po chwili do środka wszedł rudzielec. Zerwałam się na nogi i
podbiegłam do niego.
- I co z nią? – spytałam z nadzieją w głosie.
Westchnął i przytulił mnie do swojej piersi.
- Jest źle – odparł. Skrzywiłam się. Liczyłam
na pocieszenie czy coś w tym rodzaju, a nie na coś takiego. Mimo to siedziałam
cicho. – Ale przeżyje – dodał po chwili namysłu.
Uniosłam wzrok i zobaczyłam, że jego oczy
utkwione są w jakimś odległym punkcie, zdawało mi się, że przytulał mnie tylko
odruchowo. Powoli wyplątałam się z jego uścisku i ruszyłam do drzwi. Musiałam
pobyć sama. Miałam dość towarzystwa i wszystkich tych osób kręcących się
dookoła mnie. Oprócz tego tonięcie i postrzelenie Ann. To za dużo jak na jeden
dzień.
Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam, że
Alex zastąpił mi drogę i prawie na niego wpadłam. Spojrzałam na niego z
wyrzutem i spróbowałam go wyminąć, ale złapał nie za ramię i przytrzymał.
- Puść – próbowałam się wyszarpnąć.
- Gdzie idziesz? – zignorował mnie i zacisnął
rękę jeszcze mocniej.
O co mu chodziło? Chciałam się tylko PRZEJŚĆ.
Nie byłam małym dzieckiem i nie mógł mnie
powstrzymać.
- Idę na spacer – mój głos był całkowicie
obojętny, wyrzuty z emocji.
- Po co?
Teraz byłam naprawdę zła.
Wyrwałam ramię z uścisku i już trzymałam
klamkę, kiedy ta rozgrzała się do czerwoności. Gwałtownie podniosłam rękę, ale
na szczęście nie była poparzona.
- Po co? – jego głos był bardziej natarczywy.
Nigdy nie słyszałam, żeby się tak do mnie zwracał.
- A co to, do cholery, za różnica?! –
odwróciłam się, zaciskając pięści. – Czy nie mogę po pro… - urwałam.
Przede mną nie było Alexa. Przede mną stał
wysoki, muskularny brunet w zielono – białej flanelowej koszuli i niebieskich
dżinsach. Na twarzy miał ten swój prowokujący uśmiech, a na głowie
ciemnozieloną bejsbolówkę. Josh.
- Co ty tu, u diaska, robisz? – wykrztusiłam,
marszcząc brwi. Byłam pewna, że jeszcze przed chwilą był tu rudzielec, a teraz…
zniknął.
- Stoję, nie mogę? – uniósł brwi i rozłożył z
uśmiechem ramiona. Zrobił krok w moją stronę.
Cofnęłam się i wymacałam klamkę za moimi
plecami.
- Nie – odparłam beznamiętnie i nacisnęłam
klamkę.
Wypadłam z domku, prawie się przewracając, ale
szybko odzyskałam równowagę i pobiegłam w stronę lasu. Tylko tam dałabym radę
się ukryć.
Pędziłam na oślep, nie oglądając się za
siebie. Nie było to potrzebne – wiedziałam, że on tam jest i mnie goni,
słyszałam jak biegnie. Przyspieszyłam i weszłam w zarośla. Biegłam jeszcze
przez chwilę, a kiedy uznałam, że jestem wystarczająco daleko, zatrzymałam się
i oparłam dłonie na kolanach. Po co on
mnie gonił?
Nagle, czyjaś ręka dotknęła mojego ramienia.
Pisnęłam przerażona i rzuciłam się biegiem przez las. Po kilku krokach
potknęłam się i już po chwili leżałam jak długa. Próbowałam wstać, ale
sznurowadło zaczepiło się o jakiś korzeń.
Niech to
szlag!
Mocniej szarpnęłam stopą, a mój napastnik
stanął nade mną. Uniosłam głowę. To nie był Josh. (Proszę, proszę! Już drugi
raz widzę kogoś innego niż się spodziewałam!) Obok mnie stał Liam i wpatrywał
się we mnie z rozbawieniem.
- Bardzo śmieszne – burknęłam i wróciłam do
rozplątywania sznurówki.
Chłopak ukucnął obok mnie i szybkim ruchem
wyplątał but z korzeni. Spojrzałam na niego unosząc brwi.
- Szedłeś za mną? – spytałam niepewnie.
Jego usta zacisnęły się tak mocno, że została
z nich ledwie widoczna kreska. Ledwie powstrzymywał śmiech.
- No dalej, śmiej się do woli! – krzyknęłam
przewracając oczami.
Wstałam i szybkim krokiem poszłam przed
siebie, kiedy usłyszałam jego głos
- Nie szedłem za tobą – odpowiedział cicho.
Miał niski i kojący głos. – Ale, proszę, nie idź jeszcze. – odwróciłam się
zdziwiona i wlepiłam w niego spojrzenie moich pomarańczowych oczu.
Podeszłam bliżej i usiadłam obok niego na
ziemi. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłam. Może to dlatego, że wydawał się
przygnębiony? Albo dlatego, że mnie poprosił? Tak naprawdę nikt się do mnie tak
nigdy nie zwracał. No, może oprócz Alexa. W każdym razie usiadłam obok niego i
przypatrywałam się mu.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
Uśmiechnął się lekko i położył mi dłoń na
kolanie. Natychmiast ją strzepnęłam, a on z powrotem spochmurniał.
- Po prostu zobaczyłem cię w lesie i chciałem
pogadać. – westchnął. – Dlaczego krzyknęłaś? Wystraszyłaś mnie.
Tym razem to ja ledwo powstrzymywałam śmiech.
- Ja? Wystraszyłam? Ciebie? – uniosłam brwi.
- Tak – odparł z przekonaniem, uśmiech znów
rozjaśnił mu twarz. Wyglądał jak anioł. Jak upiorny anioł z czarnymi włosami,
opadającymi na czoło. Brakowało mu tylko czarnych skrzydeł.
Uśmiechnęłam się mimo woli i przysunęłam się
do niego bliżej. Przestań, przestań,
powtarzał mi rozsądek. Ale ja przysunęłam się jeszcze bliżej, tak że stykaliśmy
się kolanami.
Jego twarz rozjaśnił uśmiech - był wyraźnie
zadowolony z siebie; objął mnie ramieniem. Pozwoliłam mu na to. Coś mnie do
niego przyciągało i nie miałam siły mu odmawiać, to byłoby zbyt okrutne.
- Krzyknęłam, bo zaszedłeś mnie od tyłu –
wytłumaczyłam.
Pochylił się nade mną i wyszeptał mi do ucha
jedno słowo:
- Przepraszam.
Odwróciłam głowę w jego stronę, a nasze usta
się zetknęły. Straciłam nad sobą kontrolę. Liam przytulił mnie mocniej i
pocałował. Był o wiele lepszy od Alexa, który całował delikatnie i nieśmiało.
Liam, natomiast, był pewny, że odwzajemnię pocałunek, i nie mylił się co do
tego.
Uchyliłam rąbek jego czarnej koszulki i
włożyłam pod nią ręce. Nagle mój umysł zalały jakieś obrazy. Kompletnie
zapomniałam, że całuję Liama i pochłonął mnie czarno – biały film.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
W następnym rozdziale czeka Was niespodzianka z okazji szczęśliwego 13 rozdziału ! :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)
Mmmm... 13 rozdział to na pewno będzie jakaś miła niespodzianka :D A co do tego rozdziału to bardzo fajny :) Jestem ciekawa co tam robił Josh? O co chodzi z tym Liamem? No i jak zareaguje Alex jak się dowie? Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam Alexa, więc niech się trzyma na jak największy dystans :)
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńOD dłuższego czasu czytam i komentuję Twoje opowiadania, lecz Ty mi się nie odwdzięczasz. Mam nadzieję, że to się zmieni po przeczytaniu tego komentarza :)
Opowiadanie bardo ciekawe, lecz właśnie widzę, że mam dużo do nadrabiania :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
Eve Lovsed :)
http://vampireandmillionaire.blogspot.com/
Przepraszam! Ostatnio mam naprawdę dużo na głowie i niemalże całkowicie przestałam czytać blogi, opowiadania na wattpadzie, a nawet książki... Z Twoim opowiadaniem, NIESTETY nie jestem na bieżąco, co bardzo mnie boli, bo od początku mnie zaciekawiło, ale postaram się to nadrobić, i skomentować :)
Usuń