piątek, 21 listopada 2014

The Angel of the Earth - Chapter 10



Rozdział 10
- Czyli tak? – spytałam, wystrzeliwując z palca mały płomyk.
- Świetnie! – pogratulował mi Alex i pokazał następnie ćwiczenie.
Już od kilku godzin ćwiczyliśmy w ten sposób, zaczynając od rzeczy najprostszych – wytworzenie ognia, a kończąc na najgorszych – strzelanie płomieniami. Dla mnie żadna z tych umiejętności nie była łatwa do opanowania, szczególnie, że nie widziałam w tym niczego użytecznego. Co chwila coś mi nie wychodziło, a chłopak się ze nie nabijał. Na szczęście, za każdym razem z wielką cierpliwością tłumaczył mi od nowa. Nie złościł się na mnie ani nie narzekał. Zawsze wiedział co zrobiłam nie tak, i jak mi pomóc.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Nareszcie coś mi się udało. – oznajmiłam i spróbowałam jeszcze raz. Tym razem udało mi się zrobić większy płomyk.
Zaczęłam skakać dookoła i cieszyć się jak wariatka, wykrzykując: "Udało mi się! Udało mi się!" Alex podszedł do mnie ze śmiechem i objął w talii.
- Zgadza się, udało ci się to zrobić, ale przestań tańczyć , bo wyglądasz jakbyś coś brała.
Obróciłam się gwałtownie i cmoknęłam w usta, co go na tyle zdziwiło, że udało mi się wyrwać z jego objęć. Znowu zaczęłam skakać, a gdy cała w skowronkach zaczęłam robić gwiazdę, złapał mnie za nogi, tak, że wisiałam na nim do góry nogami, zahaczona o jego ramię. Parsknęłam śmiechem, a on zaczął robić obroty. Moja głowa i ręce latały luźno, oddalane od niego przez pęd wiatru. Zaczęło mi się kręcić w głowie i mój śmiech stał się donośniejszy.
- Dość! – wrzasnęłam. – Przestań, zaraz zwymiotuję!
Chłopak zaczął stopniowo zwalniać, aż w końcu całkowicie się zatrzymał. Położyłam się na trawie i oddychałam głęboko. Naprawdę było mi niedobrze.
- Wszystko okay? – spytał, kiedy zobaczył moją minę.
Spojrzałam na niego i wybuchłam śmiechem. Już po chwili oboje leżeliśmy na ziemi i tarzaliśmy się ze śmiechu.
- Właśnie widzę, jak się uczycie. – usłyszeliśmy za sobą donośny, surowy głos.
- Nico! – gwałtownie zerwałam się z ziemi i rzuciłam przyjacielowi na szyję. Objął mnie w talii i zrobił obrót.
Przy śniadaniu poinformowałam Nico, że Alex będzie mnie uczyć, a on obiecał, że do nas dołączy.
No i jest.
- Hej – przywitał się Alex i również podniósł się z trawnika. – Teraz ty ją czegoś naucz. – jego ton był lodowaty.
Popatrzyłam na rudzielca, mrużąc oczy. Czy on był… zazdrosny?
- Ale ja już nie chcę… - zaprotestowałam, krzywiąc się. – Poróbmy coś fajniejszego. Nie macie tu żadnych gier ani nic? – zmarszczyłam brwi.
Chłopcy wymienili się spojrzeniami, a po chwili każdy z nich złapał mnie za rękę.
- Ej! Gdzie idziemy? – zaczęłam się wyrywać, ale Alex bezceremonialnie przerzucił mnie sobie przez ramię i pomaszerował w kierunku ściany lasu.
- Cierpliwości – odparł Nico, mijając nas.
Zatrzymaliśmy się przy wejściu w zarośla, a Alex postawił mnie na ziemi.
- Powiedzcie mi gdzie idziemy. – zażądałam i splotłam ręce na piersi.
- To niespodzianka. – odpowiedzieli równocześnie.
Popatrzyłam na nich i zrobiłam naburmuszoną minę.
- Nie, to nie. Ale ja się stąd nie ruszam.
Zanim zdążyłam zareagować, Nico podrzucił mnie do góry. Wrzasnęłam przerażona, a pode mną pojawił się lewitujący kawałek ziemi, na którym miękko wylądowałam.
Spojrzałam w dół. Chłopcy zwijali się ze śmiechu.
- Idioci! – krzyknęłam i usiadłam na środku po turecku, z powrotem splatając ramiona.
Nagle ziemia obniżyła się, a Nico i Alex na nią weszli i już po chwili siedzieli obok mnie.
- To tyle? – spytałam. – Będziemy tu siedzieć i podziwiać widoki?
Żaden z nich nie odpowiedział. Nie cierpiałam niespodzianek. To było najgorsze z najgorszych. Nienawidziłam uczucia, kiedy ktoś trzyma mnie w niepewności.
- Okay. Jak mi nie powiecie to skoczę. – przesunęłam się bliżej krawędzi, tak by moje nogi zwisały w powietrzu.
- Nigdzie nie idziesz. – Alex objął mnie i odciągnął od przepaści, a następnie posadził na swoich kolanach.
Parsknęłam zirytowana, ale się nie wyrywałam. Siedzenie na kolanach było całkiem przyjemne i jakoś mogłam przetrwać to nieznośne oczekiwanie.
Nie wiem jak długo "lecieliśmy", ale gdy się zatrzymaliśmy, widok był wspaniały: niewielka zielona dolina, dookoła otoczona wzgórzami i drzewami, a do tego miała kolorowy dywan z kwiatów. Na środku łąki znajdowało się małe jezioro, nad którym unosił się drewniany pomost. Kiedy podeszłam bliżej zobaczyłam, że nad srebrzystą taflą jeziora latają różnokolorowe ważki, a wśród wielobarwnych kwiatów kręcą się motyle. Miejsce jak z bajki.
- Podoba się? – wzdrygnęłam się na dźwięk głosu Alexa, który położył mi dłonie na ramionach i stanął za mną.
W milczeniu pokiwałam głową i oparłam się plecami o jego pierś. Cudownie.
- Możemy popływać. – zaproponował Nico i stanął na końcu pomostu.
Zmarszczyłam brwi i rzuciłam przelotne spojrzenie na jezioro. Nie mogłam pływać, NIE UMIAŁAM, a poza tym…
- Słabo to przemyśleliście. – odparłam. – Nie mam nawet stroju ani ręcznika.
Poczułam śmiech rudzielca na swoich plecach.
- Zawsze można pływać w ubraniu.
Gwałtownie się od niego odsunęłam, ale on już zdążył mnie podnieść i zbliżyć się do Nico, który nadal stał w tym samym miejscu i przyglądał nam się z rozbawieniem. Nie miałam wyboru musiałam się przyznać.
- Proszę, przestań! – krzyczałam na całe gardło. Zaraz mogłam utonąć. – Ja nie…
W tym momencie zderzyłam się z czymś plecami z taką siłą, że zaparło mi dech w piersiach. To była tafla wody. Zaczęłam z desperacją wymachiwać rękami, aby wydostać się na powierzchnię. Płuca mi rozsadzało, oczy mnie piekły, i robiło się coraz ciemniej. Spróbowałam jeszcze raz odepchnąć się w kierunku słońca, ale na marne. Nie umiałam pływać, a do tego ubrania ciągnęły mnie w dół. To na nic.
Zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze z płuc. Nie było sensu dłużej udawać, że mi się uda.
Nagle czyjeś ramię objęło mnie w talii i pociągnęło ku górze. Co się dzieje? Lekko rozchyliłam oczy i zobaczyłam rudą czuprynę, połyskującą od promieni słońca. Nie to nie ma…
Nic więcej nie zdążyłam pomyśleć, bo przed oczami zrobiło mi się ciemno i przestałam cokolwiek czuć.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz będę się napawać tym, że trzymam Was w niepewności :D Podoba się Wam?

5 komentarzy:

  1. Oh, trzymanie czytelników w napięciu to najlepsza część tej "pracy"! :D W każdym razie - jak zwykle jest świetnie i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra! Czekam na następny :) Aha i trzymanie nas w niepewności wcale nie jest "fajne"! Jesteś okrutna ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. tak bardzo chce wiedziec co bedzie dalej... Pisz szybko nastepny rozdział niecierpie tej niepewnosci

    OdpowiedzUsuń
  4. TY WREDOTO! Jak możesz nas trzymać w takiej niepewności? ;c

    the-world-is-meow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. No strasznie krótkie opowiadania teraz piszesz, ani się obejrzysz a już koniec. Nie ładnie, nie ładnie! :) Mam nadzieję, ze dalsze będą duuuużo dłuższe. Ale nie ma sensu roztrząsać tego tematu, przecież opowiadania są już napisane, więc nic tu moje skargi nie podziałają.
    Opowiadanie przecudowne, ale do tego się już przyzwyczaiłam.
    Lecę czytać dalej :)

    vampireandmillionaire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
To jedyna zasada panująca na moim blogu :) Bardzo zależy mi na Waszych komentarzach, ponieważ one motywują do dalszego pisania ;) Mam nadzieję, że weźmiecie to pod uwagę. Bardzo chętnie wejdę również na Wasze blogi, jeśli zostawicie link w komentarzu :)