Rozdział 10
- Czyli tak? – spytałam, wystrzeliwując z
palca mały płomyk.
- Świetnie! – pogratulował mi Alex i pokazał
następnie ćwiczenie.
Już od kilku godzin ćwiczyliśmy w ten sposób,
zaczynając od rzeczy najprostszych – wytworzenie ognia, a kończąc na
najgorszych – strzelanie płomieniami. Dla mnie żadna z tych umiejętności nie
była łatwa do opanowania, szczególnie, że nie widziałam w tym niczego
użytecznego. Co chwila coś mi nie wychodziło, a chłopak się ze nie nabijał. Na
szczęście, za każdym razem z wielką cierpliwością tłumaczył mi od nowa. Nie
złościł się na mnie ani nie narzekał. Zawsze wiedział co zrobiłam nie tak, i
jak mi pomóc.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Nareszcie coś mi się udało. – oznajmiłam i
spróbowałam jeszcze raz. Tym razem udało mi się zrobić większy płomyk.
Zaczęłam skakać dookoła i cieszyć się jak
wariatka, wykrzykując: "Udało mi się! Udało mi się!" Alex podszedł do
mnie ze śmiechem i objął w talii.
- Zgadza się, udało ci się to zrobić, ale
przestań tańczyć , bo wyglądasz jakbyś coś brała.
Obróciłam się gwałtownie i cmoknęłam w usta,
co go na tyle zdziwiło, że udało mi się wyrwać z jego objęć. Znowu zaczęłam
skakać, a gdy cała w skowronkach zaczęłam robić gwiazdę, złapał mnie za nogi,
tak, że wisiałam na nim do góry nogami, zahaczona o jego ramię. Parsknęłam
śmiechem, a on zaczął robić obroty. Moja głowa i ręce latały luźno, oddalane od
niego przez pęd wiatru. Zaczęło mi się kręcić w głowie i mój śmiech stał się
donośniejszy.
- Dość! – wrzasnęłam. – Przestań, zaraz
zwymiotuję!
Chłopak zaczął stopniowo zwalniać, aż w końcu
całkowicie się zatrzymał. Położyłam się na trawie i oddychałam głęboko.
Naprawdę było mi niedobrze.
- Wszystko okay? – spytał, kiedy zobaczył moją
minę.
Spojrzałam na niego i wybuchłam śmiechem. Już
po chwili oboje leżeliśmy na ziemi i tarzaliśmy się ze śmiechu.
- Właśnie widzę, jak się uczycie. –
usłyszeliśmy za sobą donośny, surowy głos.
- Nico! – gwałtownie zerwałam się z ziemi i
rzuciłam przyjacielowi na szyję. Objął mnie w talii i zrobił obrót.
Przy śniadaniu poinformowałam Nico, że Alex
będzie mnie uczyć, a on obiecał, że do nas dołączy.
No i jest.
- Hej – przywitał się Alex i również podniósł
się z trawnika. – Teraz ty ją czegoś naucz. – jego ton był lodowaty.
Popatrzyłam na rudzielca, mrużąc oczy. Czy on
był… zazdrosny?
- Ale ja już nie chcę… - zaprotestowałam,
krzywiąc się. – Poróbmy coś fajniejszego. Nie macie tu żadnych gier ani nic? –
zmarszczyłam brwi.
Chłopcy wymienili się spojrzeniami, a po
chwili każdy z nich złapał mnie za rękę.
- Ej! Gdzie idziemy? – zaczęłam się wyrywać,
ale Alex bezceremonialnie przerzucił mnie sobie przez ramię i pomaszerował w
kierunku ściany lasu.
- Cierpliwości – odparł Nico, mijając nas.
Zatrzymaliśmy się przy wejściu w zarośla, a
Alex postawił mnie na ziemi.
- Powiedzcie mi gdzie idziemy. – zażądałam i
splotłam ręce na piersi.
- To niespodzianka. – odpowiedzieli
równocześnie.
Popatrzyłam na nich i zrobiłam naburmuszoną
minę.
- Nie, to nie. Ale ja się stąd nie ruszam.
Zanim zdążyłam zareagować, Nico podrzucił mnie
do góry. Wrzasnęłam przerażona, a pode mną pojawił się lewitujący kawałek
ziemi, na którym miękko wylądowałam.
Spojrzałam w dół. Chłopcy zwijali się ze
śmiechu.
- Idioci! – krzyknęłam i usiadłam na środku po
turecku, z powrotem splatając ramiona.
Nagle ziemia obniżyła się, a Nico i Alex na
nią weszli i już po chwili siedzieli obok mnie.
- To tyle? – spytałam. – Będziemy tu siedzieć
i podziwiać widoki?
Żaden z nich nie odpowiedział. Nie cierpiałam
niespodzianek. To było najgorsze z najgorszych. Nienawidziłam uczucia, kiedy
ktoś trzyma mnie w niepewności.
- Okay. Jak mi nie powiecie to skoczę. –
przesunęłam się bliżej krawędzi, tak by moje nogi zwisały w powietrzu.
- Nigdzie nie idziesz. – Alex objął mnie i
odciągnął od przepaści, a następnie posadził na swoich kolanach.
Parsknęłam zirytowana, ale się nie wyrywałam.
Siedzenie na kolanach było całkiem przyjemne i jakoś mogłam przetrwać to
nieznośne oczekiwanie.
Nie wiem jak długo "lecieliśmy", ale
gdy się zatrzymaliśmy, widok był wspaniały: niewielka zielona dolina, dookoła
otoczona wzgórzami i drzewami, a do tego miała kolorowy dywan z kwiatów. Na
środku łąki znajdowało się małe jezioro, nad którym unosił się drewniany
pomost. Kiedy podeszłam bliżej zobaczyłam, że nad srebrzystą taflą jeziora
latają różnokolorowe ważki, a wśród wielobarwnych kwiatów kręcą się motyle.
Miejsce jak z bajki.
- Podoba się? – wzdrygnęłam się na dźwięk
głosu Alexa, który położył mi dłonie na ramionach i stanął za mną.
W milczeniu pokiwałam głową i oparłam się
plecami o jego pierś. Cudownie.
- Możemy popływać. – zaproponował Nico i
stanął na końcu pomostu.
Zmarszczyłam brwi i rzuciłam przelotne
spojrzenie na jezioro. Nie mogłam pływać, NIE UMIAŁAM, a poza tym…
- Słabo to przemyśleliście. – odparłam. – Nie
mam nawet stroju ani ręcznika.
Poczułam śmiech rudzielca na swoich plecach.
- Zawsze można pływać w ubraniu.
Gwałtownie się od niego odsunęłam, ale on już
zdążył mnie podnieść i zbliżyć się do Nico, który nadal stał w tym samym
miejscu i przyglądał nam się z rozbawieniem. Nie miałam wyboru musiałam się
przyznać.
- Proszę, przestań! – krzyczałam na całe
gardło. Zaraz mogłam utonąć. – Ja nie…
W tym momencie zderzyłam się z czymś plecami z
taką siłą, że zaparło mi dech w piersiach. To była tafla wody. Zaczęłam z
desperacją wymachiwać rękami, aby wydostać się na powierzchnię. Płuca mi
rozsadzało, oczy mnie piekły, i robiło się coraz ciemniej. Spróbowałam jeszcze
raz odepchnąć się w kierunku słońca, ale na marne. Nie umiałam pływać, a do
tego ubrania ciągnęły mnie w dół. To na nic.
Zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze z płuc. Nie
było sensu dłużej udawać, że mi się uda.
Nagle czyjeś ramię objęło mnie w talii i
pociągnęło ku górze. Co się dzieje? Lekko
rozchyliłam oczy i zobaczyłam rudą czuprynę, połyskującą od promieni słońca.
Nie to nie ma…
Nic więcej nie zdążyłam pomyśleć, bo przed
oczami zrobiło mi się ciemno i przestałam cokolwiek czuć.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz będę się napawać tym, że trzymam Was w niepewności :D Podoba się Wam?
Oh, trzymanie czytelników w napięciu to najlepsza część tej "pracy"! :D W każdym razie - jak zwykle jest świetnie i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńEkstra! Czekam na następny :) Aha i trzymanie nas w niepewności wcale nie jest "fajne"! Jesteś okrutna ;)
OdpowiedzUsuńtak bardzo chce wiedziec co bedzie dalej... Pisz szybko nastepny rozdział niecierpie tej niepewnosci
OdpowiedzUsuńTY WREDOTO! Jak możesz nas trzymać w takiej niepewności? ;c
OdpowiedzUsuńthe-world-is-meow.blogspot.com
No strasznie krótkie opowiadania teraz piszesz, ani się obejrzysz a już koniec. Nie ładnie, nie ładnie! :) Mam nadzieję, ze dalsze będą duuuużo dłuższe. Ale nie ma sensu roztrząsać tego tematu, przecież opowiadania są już napisane, więc nic tu moje skargi nie podziałają.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie przecudowne, ale do tego się już przyzwyczaiłam.
Lecę czytać dalej :)
vampireandmillionaire.blogspot.com