poniedziałek, 3 listopada 2014

The Angel of the Earth - Chapter 4



Rozdział 4
Siedziałam przy biurku i wpatrywałam się w symbole, które narysował mi Will. Tak jak wcześniej wspomniał każdy jest inny, co prawda niewiele się różniły, ale już wiedziałam który to który.
Ziemia to było kółko z dwoma kreskami w środku – jedną pionową, a drugą poziomą. Obie przecinają się na pół w idealnym środku koła. Ogień był  po prostu zwykłym, pustym okręgiem. Woda również miała kształt kółka, które pozioma kreska przecinała na pół. Za to powietrze – również w kształcie koła – miało na środku niewielką kropkę. Każdy żywioł miał też nazwę dla osoby, która nim władała. Ziemia – Ziemiści, wiatr – Wichry, ogień – Ogniki i woda – Wodniki.
Już wiem, że Will jest Wodnikiem. Co do siebie miałam duże wątpliwości. Gdy spojrzałam na swój lewy obojczyk, zauważyłam na nim – ku mojemu wielkiemu przerażeniu, bo nadal miałam w głowie opowieść przyjaciela – nie jeden, ale cztery znaki, tak jak u Ann. Zaczynając od mojej szyi szły w linii prostej aż do mojego ramienia, gdzie znajdował się ostatni symbol. Najbliżej szyi była ziemia, dalej woda, potem wiatr, a na końcu ogień. Były czarne jak atrament i gdyby Will mi tego nie wytłumaczył to, gdybym zobaczyła to u kogoś innego, naprawdę pomyślałabym, że to tatuaż.
Ale teraz w głowie miałam tylko jedno zdanie: Nie było jej, została porwana. Byłam taka jak ona. Zbyt niebezpieczna, żeby żyć i powinnam zostać zabrana przez naukowców.
Wstałam od biurka i zwinęłam się w kłębek na łóżku. Powinnam zadzwonić do Willa i mu to powiedzieć. Powinnam coś zrobić – uciec i gdzieś się zaszyć; sama i bez przyjaciół. Zastanawiało mnie tylko jedno – dlaczego mam blond włosy? Czyżby ten żywioł przeważał nad innymi? Nie wiem. Nie było jej, została porwana.

~~~

Rano obudziłam się o pół godziny za wcześnie. Nie zważając na to wstałam z łóżka i poszłam się umyć. Zleciało mi na tym właśnie to niepotrzebne trzydzieści minut.
Wychodząc z łazienki spojrzałam w lustro, wyglądałam tak jak zawsze –trochę za długi nos, wysokie kości policzkowe, pełne usta, duże niebieskie oczy… Nie, zaraz. Moje oczy nie były już niebieskie. Znaczy nie do końca niebieskie; teraz były wymieszane z innym kolorem – z pomarańczowym. Przyjrzałam się im chwilę i wybiegłam przerażona z łazienki.
Nagle z pełną mocą uderzyły we mnie wczorajsze wspomnienia. Były to zaledwie migawki, tego co się dowiedziałam, uśmiech Willa, moja ręka na jego plecach… Ale te dwa zdania utknęły mi w pamięci i w żaden z sposób nie mogłam się ich pozbyć: Nie było jej, została porwana. Była zbyt niebezpieczna, żeby mieszkać z nami.
Położyłam się na łóżku ciężko dysząc. Nie, to nie prawda, przewidziało mi się. To nie… Co ja chrzanię! Moje oczy są pomarańczowe! Przecież sama widziałam! Westchnęłam i zakryłam oczy ręką. No nic. Nie będę się tym przejmować, pójdę normalnie do szkoły i udam, że nic się nie stało. Może wtedy moje oczy z powrotem zrobią się niebieskie. Nie będą z powrotem niebieskie i dobrze o tym wiesz, pomyślałam.
Mimo wszystko wstałam, ubrałam się i wyszłam z domu. Rodzice na szczęście nie zauważyli zmiany koloru moich tęczówek. Gdy weszłam do klasy, Willa nie było. No raczej, bo po co chodzić do szkoły. Wzięłam głęboki wdech i usiadłam obok Marthy, modląc się w duchu, żeby nic nie zauważyła. A jednak. Zazwyczaj nie zauważa, że w ogóle jestem, a teraz zauważyła, że coś stało się z jednym z najmniejszych punktów na mojej twarzy.
- Nicky! – wrzasnęła. – Coś ty zrobiła z oczami!
Wyciągnęłam rękę przed siebie i niezbyt delikatnie zakryłam jej buzię; jej oczy zamarły w niemym zdziwieniu.
- Ćśśś! – syknęłam.
- Mmmmmm! – wymamrotała przyjaciółka.
Opuściłam powoli rękę, tak abym w każdej chwili z powrotem mogła ją położyć na ustach Marthy. Ale ona ku mojemu zdziwieniu tym razem odezwała się szeptem:
- Już rozumiem – zaczęła – to są soczewki, które zmieniają ci kolor oczu, żebyś zafascynowała chłopaków. – uśmiechnęła się złośliwie.
Przewróciłam oczami. Tak. Bo w całym moim życiu chodzi tylko o chłopaków. Bez słowa odwróciłam się przodem do tablicy i czekałam na dzwonek.

~~~

Lekcje minęły normalnie – trochę wyśmiewania się ze mnie i uprzykrzania mi życia. Normalka. Wychodziłam ze szkoły, kiedy podbiegł do mnie chłopak z mojej klasy – Andrew.
- Nicky! Zaczekaj! – krzyknął i zahamował przede mną tak gwałtownie, że gdybym się nie odsunęła, to już leżałby na mnie. Na szczęście w ostatnim momencie złapał równowagę i stanął. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Drew, słuchaj, ja muszę iść do domu. – tłumaczyłam. Nie lubiłam rozmawiać z innymi ludźmi, szczególnie z mojej klasy. – Mama na mnie czeka, mieliśmy jechać…
- Nie przesadzaj. – przysunął się do mnie tak blisko, że czułam jego oddech. Był wyższy od Willa, sięgałam Drew zaledwie do ramienia.
- Nie przesadzam – podniosłam na niego wzrok. – Ja naprawdę muszę już iść.
- Nigdy nie widziałem takich oczu – przyznał, wkładając mi dwa palce pod brodę i podnosząc moją głowę tak, że musiałam na niego patrzeć. – Są piękne.
Gwałtownie mu się wyrwałam, ale on złapał mnie za nadgarstek.
- Powiedziałem coś nie tak? – uniósł brwi.
- Puszczaj! – szarpnęłam z całej siły ręką, ale on zamiast tego złapał mnie za drugi nadgarstek i przysunął bliżej. – Czy ty nie rozumiesz co do ciebie mówię! – naprawdę chciałam, żeby mnie już zostawił.
- A czy ja powiedziałem coś nie tak? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Dość.
Nagle moje dłonie zajęły się ogniem, podpalając mu rękawy bluzy. Drew jęknął i mnie puścił. Przerażona rzuciłam się biegiem. Nie wiedziałam dokąd. Chciałam uciec jak najdalej. Z oczu ciekły mi łzy. Bałam się. Bałam się tego co zrobiłam.
Po kilku minutach zorientowałam się, że nie biegłam bez celu – biegłam do zaułku, gdzie Will zaciągnął mnie po pierwszym moim wypadku. Gdy zobaczyłam znajome śmietniki, natychmiast skierowałam się w tamtym kierunku. Ale zanim zdążyłam wbiec w zaułek, zobaczyłam go. Jeszcze mnie nie zauważył.
Chciałam go wyminąć i biec dalej, ale gdy tamtędy przebiegałam Will zagrodził mi drogę i wpadłam w jego ramiona. Objął mnie mocno i pogłaskał po włosach.
- Co się stało? – spytał cicho.
- Puść mnie! – wrzeszczałam. W buzi czułam słony smak łez. – Puszczaj! Idź sobie! Zostaw mnie! Jestem okropna! – wyrywałam się, miałam już coraz mniej siły, a on nadal nie zamierzał mnie puścić. – Jestem potworem! Mnie też muszą zabrać!
- Uspokój się – wyszeptał pomiędzy moim wrzaskami. – Nie wiem o co ci chodzi.
Teraz nie miałam już siły. Opadłam na kolana, a Will razem ze mną.
- Drew… - zaczęłam, ale nie była w stanie złożyć sensownego zdania. – Podszedł do mnie… Złapał mnie… Mówił o moich oczach… - nie byłam pewna czy Will mnie słyszy, ale musiałam się wyżalić. – Ja… Chciałam mu się wyrwać… Nie miałam siły i on… - wydobył się ze mnie szloch, ale szybko się pozbierałam i mówiłam dalej. – I ja byłam zła… I moje dłonie zaczęły płonąć…. I jego bluza… I…
- Już dobrze – odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy. – Nie pozwolę cię zabrać. Dopóki jesteś ze mną, nic ci się nie stanie.
- Wiem – odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.
Siedzieliśmy tak chwilę, aż Will wydukał:
- Twoje włosy.
- Co? – zmarszczyłam brwi.
- Trzeba je będzie pofarbować. Spójrz. – podsunął mi kosmyk moich włosów pod twarz. Były rude.
Zaczęłam grzebać w torebce, aż znalazłam lusterko. Wyjęłam je i się przejrzałam. Większa część moich włosów była brązowa, tak jak Willa. Miałam czarne odrosty, tak jakbym się farbowała, do tego z każdego boku twarzy miałam krótszy kosmyk z blond końcówką. Włosy sięgały mi do łopatek, chociaż zawsze były jedynie do ramion, a oprócz tego końce moich włosów były rude.
Spojrzałam na Willa.
- Ale… Jak? – spytałam.
- To przez to, że władasz wszystkimi żywiołami – wyjaśnił. – Zdejmij koszulkę. – rozkazał.
- Co? – zdziwiona uniosłam brwi.
Roześmiał się i rozpiął mi bluzę. Zrozumiałam o co mu chodzi. Pośpiesznie zdjęłam lewy rękaw bluzy i pokazałam mu obojczyk. Zaczął wodzić palcami po symbolach.
- Miała takie same – wyszeptał. To oczywiste, że miał na myśli siostrę.
Przytuliłam go chcąc go pocieszyć. Chyba pomogło, bo po chwili wstał i pomógł mi się podnieść na nogi.
- Chodźmy – powiedział i wyciągnął do mnie rękę. Złapałam go i pozwoliłam mu się prowadzić.              

------------------------------------------------------------------------------------
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że wreszcie ktoś coś napisał! Dziękuję Wam za te pozytywne opinie i mam nadzieję, że pojawi się ich więcej ^^ Zresztą następne rozdziały będą już ciekawsze i przygotowałam dla Was coś szokującego ;) Ale ćśśśś! Nic nie powiem ;D

4 komentarze:

  1. Hahaha coś szokującego? Nie mogę się doczekać ^__^ Uwielbiam to, co piszesz :) U mnie nowe rozdziały i już niedługo - myślę, że dość intrygujący - kolejny rozdział :3 --> cichyaniol.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, znalazłam kolejny super blog, z kolejnym super opowiadaniem :) Cudowne :) Na pewno, będę tutaj często zaglądać :) Uwielbiam takie klimaty, jak u Ciebie. Super, super, super! Nie mam czasu czytać, ale to MUSZĘ czytać! ;) Już czekam na kolejny rozdział. Coś szokującego? To będzie jeszcze lepiej? :) Jak ja się cieszę, gdy natrafiam na takie blogi, jak Twój :) Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny :)
    Zajrzysz do mnie w wolnej chwili? :)
    http://batmaniaopowiadaniabarbragordonsstory.blogspot.com/
    Będzie mi miło, jak pozostawisz komentarz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Zdejmij koszulkę"- rozwaliło mnie :D też chcę pomarańczowe oczy i takie włosy...


    sadness-do-not-live-in-the-soul.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. "Większa część moich włosów była brązowa, tak jak Willa. Miałam czarne odrosty, tak jakbym się farbowała, do tego z każdego boku twarzy miałam krótszy kosmyk z blond końcówką. Włosy sięgały mi do łopatek, chociaż zawsze były jedynie do ramion, a oprócz tego końce moich włosów były rude. " - Ten fragment najbardziej zapadł mi w pamięci, kurde tyle kolorów włosów? Tak wiem fantastyka, a nawet ja z wybujałą wyobraźnią nie mogę się połapać. Współczuję dziewczynie, nie chciałabym mieć tęczy na głowie.

    "Zdejmij koszulkę. – rozkazał." - pierwsze skojarzenie - GWAŁT? ;O

    Atak po za tym miałam sporo momentów w których padałam ze śmiechu :) Ciekawie, ciekawie ;)

    PS. Opublikowałam kolejny rozdział, wpadaj: http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
To jedyna zasada panująca na moim blogu :) Bardzo zależy mi na Waszych komentarzach, ponieważ one motywują do dalszego pisania ;) Mam nadzieję, że weźmiecie to pod uwagę. Bardzo chętnie wejdę również na Wasze blogi, jeśli zostawicie link w komentarzu :)