Rozdział 13
Wychodząc z domu zapomniałem o płaszczu, co
okazało się ogromnym błędem. Stałem teraz na deszczu czekając na niego. Z moich
włosów ciekła woda, która wpadała mi do oczu. Nienawidzę tej roboty, nienawidzę siebie, nienawidzę!
Wściekły, odgarnąłem włosy z czoła, kiedy go
zobaczyłem. Zmierzał szybkim krokiem w moim kierunku, a z jego postawy
wywnioskowałem, że jest zirytowany.
Kolejna przydatna rzecz, której nauczył mnie
mój mentor.
Odepchnąłem się od ściany i ruszyłem za nim.
Skręcił w jeden z ciemnych zaułków i tam się zatrzymał. Stanąłem naprzeciwko
niego i ukryłem dłonie w kieszeniach spodni, które były specjalnie większe,
abym bez problemu mógł ukryć w nich rewolwer, na którym właśnie zaciskałem
dłoń.
- Witam, Liamie – powiedział Anioł Stróż i
uśmiechnął się ukazując zęby.
Był czysty, nieskazitelny. Nie to co ja.
Pomiot piekieł i skazany na łaskę swojego mentora.
- Nie masz prawa zwracać się do nie po
imieniu, jeśli nie posiadasz mego zezwolenia. – odpowiedziałem, zaciskając
zęby.
- Ups. – skrzywił się z rozbawieniem. –
Przepraszam, Mroczny Aniele. Zapomniałem, że jesteś tylko brudnym nędznikiem i
nie powinieneś posiadać imienia, bo takich jak wy powinno się pozbyć raz na
zawsze. – na jego twarz znów wpełzł ten ohydny uśmiech.
Zgrzytałem zębami z wściekłości. Podobno Anioł
Stróż powinien być miły i dobry, ale mi, niestety, trafił się wyjątek. Mocniej
załapałem rewolwer i zacząłem go nerwowo gładzić kciukiem.
- Chyba nie zamierzasz mnie zabić? – spytał
unosząc brwi.
- Nie żartuj sobie, przecież wiem, że to
niemożliwe. – wywróciłem oczami. – Przyszedłem się targować – dodałem.
- O? – Anioł uniósł brwi z zaciekawieniem. – A
o cóż to? O miejsce w niebie? O skrzydła?
Zrobiłem krok w jego stronę.
- A może o płaszcz? – najwyraźniej rozbawił go
jego własny żart, bo odrzucił głowę do tyłu i zaniósł się śmiechem.
- Nie – przerwałem mu. – Przyszedłem się
targować o stróżostwo. – wyłożyłem bez zbędnego owijania w bawełnę.
Mężczyzna natychmiast spoważniał i zmarszczył
brwi.
- Chcesz mi zabrać moje miejsce, Piekielny
Pomiocie? – syknął. Był skupiony, jakby nie wiedział o co mi chodzi.
Bingo. Przestraszyłem go.
- Oczywiście, że nie. – uśmiechnąłem się
arogancko. – Mogę być Mrocznym Stróżem, jeśli podopieczny będzie żywił do mnie
głębsze uczucia. – powiedziałem spokojnie.
Ona nie mogła
być pod jego opieką, nie zasługiwała na to, była zbyt dobra. A poza tym w ten
sposób mogłem uczciwie odkupić swoje winy i znów być czysty. Znów mieszkać
razem z moimi braćmi.
Stróż ponownie wybuchł śmiechem.
- Naprawdę myślisz, że ci na to pozwolę? – przybliżył
się do mnie. – Masz na oku kogoś konkretnego? Bo jest do mnie przypisanych
mnóstwo osób.
Miałem. Nie kogoś, tylko ją. Tylko ona mogła mi pomóc. Przez najbliższych kilkaset lat nie
miał się pojawić nikt więcej, tak wyjątkowy jak ona.
- Owszem – odwróciłem się od niego i splotłem
ręce na plecach. – Nicky Evans.
Wiedziałem, że w tej chwili szeroko otwiera
oczy. Wiedziałem, że jest zszokowany. Wiedziałem to.
- Co? - wykrztusił. – Nie, nie, nie! Nie
możesz wziąć pod opiekę akurat jej! – jego głos stawał się coraz głośniejszy. –
Dlaczego ona?! Nie zgadzam się! Wybierz kogoś innego. – zażądał.
Był naprawdę zabawny.
- Chcę ją – odpowiedziałem stanowczo.
- Nie, nie muszę spełniać twojej prośby,
niczego nie jesteś mi winny.
Gwałtownie się odwróciłem i zacisnąłem dłoń na
jego szyi. Tego było już za wiele. Niewdzięczny, okrutny Stróż. To on powinien
być teraz na moim miejscu. W moich oczach czaił się gniew.
- Nie? – uniosłem brew. – Pozwól, że ci
przypomnę. – puściłem go i wygładziłem koszulę. – Rok 1278. Niebo. Aniołowie.
Czyści. Przyjaciele. – wycedziłem te słowa przez zaciśnięte zęby. – Morderstwo
niewinnej Anielicy. Wstawiłem się za ciebie, pomiocie! – wrzasnąłem. – To mnie
wygnali, nie ciebie! To ja cierpiałem za twoje winy! – zamknąłem oczy, aby się
uspokoić. – Jesteś mi winny przysługę.
Spojrzałem na niego. Skurczył się w sobie na
to wspomnienie, wyglądał na bezbronnego. Niemal było mi go żal. Niemal, ale nie do końca. Przez te
wszystkie lata, nadal nie zdążyłem mu wybaczyć i nigdy tego nie zrobię.
Wygnanie jest gorsze niż śmierć, dużo gorsze.
Stałem w milczeniu dając mu czas na
zastanowienie się. Prawie widziałem trybiki w jego głowie, które obracały się
myśląc nad odpowiedzią. Nie miał wyboru, musiał mi pozwolić. Nawet tym nie
wynagrodziłby mi mojej krzywdy.
Nagle skinął szybko głową i zaczął grzebać w
kieszeniach płaszcza. Po chwili wyjął stamtąd zwitek papieru i pióro. Nabazgrał
coś na kartce, złożył ją kilkukrotnie. Przechodząc obok mnie, wsunął mi ją do
kieszeni spodni i odszedł bez słowa. Cierpiał. Nie chciał mnie skrzywdzić, a ja
byłem wtedy taki naiwny i głupi, że wstawiłem się za nim.
Zacisnąłem dłonie w pięści i ruszyłem tą samą
drogą co on, z tą różnicą, że skręciłem w lewo, a nie w prawo. Szybkim krokiem
ruszyłem ku mojemu mieszkaniu i stanąłem pod drzwiami. Mentor mnie zabije, ale
teraz nic się nie liczyło.
Wyjąłem papierek z kieszeni i rozwinąłem
go. Było na nim napisane starannym
pismem zaledwie kilka słów. Ale wiedziałem co one oznaczają. Jeszcze długo
musiałem czekać, ale opłacało się. Opłacało.
Ukryłem papierek z powrotem w spodniach i
nacisnąłem klamkę. Wchodząc, powtarzałem w myślach napis wyskrobany na kartce
od Stróża:
Nicky Evans
Ur. 07.04.1997r.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I obiecany rozdział 13! Cieszycie się? Jak Wam się podoba ta zamiana perspektywy? Czekam na opinie :*
Rozdział bardzo mi się podoba, jest bardzo tajemniczo.Jestem ciekawa co będzie dalej, czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo, no,no ciekawy zwrot akcji :) Fajnie, że jest z innej perspektywy. Jestem ciekawa gdzie Liam wchodzi? No i jak zareaguje Nicy jak się o wszystkim dowie? Bo się dowie, prawda? Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń