sobota, 25 października 2014

The Angel of the Earth - Chapter 1



Rozdział 1
                Wszystko zaczęło się, gdy miałam szesnaście lat. Nie byłam zbyt towarzyska ani otwarta i często byłam przyczyną śmiechu. Byłam nadzwyczaj poważna i rozsądna jak na gimnazjalistkę, więc moimi jedynymi przyjaciółmi były książki i koleżanka z ławki.
 Siedziałam w szkolnej ławce i miętosiłam w zębach kredkę kiedy nagle usłyszałam, jak drzwi do klasy otwierają się i pani chrząka znacząco. Wszyscy uczniowie – łącznie ze mną i moją przyjaciółką z ławki, Marthą – wstali, a gdy uniosłam głowę zobaczyłam, że pani wprowadza do klasy nowego ucznia.
                - Dzieci! – nienawidziłam  jak się tak do nas zwracała. – To jest wasz nowy kolega! Przedstaw się proszę słoneczko. – powiedziała z promiennym uśmiechem na twarzy. Nasza wychowawczyni – pani Jones – uwielbiała się do nas zwracać słoneczko: słoneczko to, słoneczko tamto… Masakra.
                Pani Jones była chorobliwie chudą nauczycielką po czterdziestce. Miała jasne blond włosy z długimi mysioszarymi odrostami. Przesadzony makijaż mocno powiększał jej oczy, a wiecznie różowy strój sprawiał, że wyglądała jak żywa lalka Barbie.
                - Jestem Will Garcia. – odezwał się chłopak zachrypniętym głosem. Po krótkiej chwili odchrząknął i mówił dalej, widząc, że nauczycielka nie ma zamiaru się odezwać. – Ja… Ten… - zaczął, ale nie dane mu było dokończyć.
                - Will? Od William? Bo William kojarzy mi się z brudnym wieśniakiem. – Co za prymitywny żart. Dziewczyna siedząca za mną wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu. Na imię miała Rose. Jej pasją życiową, jak zdążyłam już zauważyć, było dokuczanie innym. Była "rozkoszna", jak to ją pani określała, nauczycielka nigdy nie miała serca na nią nakrzyczeć, ani jej ukarać. Dzięki temu Rose wszystko uchodziło na sucho. I tak było i tym razem.
                 - Rose… - powiedziała łagodnie pani, ale jej głos nie przebił się przez klasę śmiejących się dzieciaków.
 Jedynymi osobami, którym nie było do śmiechu byłam ja i Will. Nie wiem co przyciągnęło jego uwagę, może to, że jako jedyna nie byłam zdolna do nabijania się z kogoś takiego jak on, bo muszę Wam się przyznać, że szczerze mnie zafascynował od razu kiedy wszedł do klasy. Do teraz nie mam pojęcia, dlaczego gdy się pojawił od razu wiedziałam, że go lubię, ale po prostu wiedziałam i w tamtym momencie tylko to się liczyło. Nasz nowy kolega utkwił we mnie swoje nienaturalnie intensywne jasnozielone oczy i mi się przyglądał. Chciałam odwrócić wzrok, bo czułam się skrępowana tą sytuacją, ale nie mogłam. Nagle, gdy przestał się skupiać tylko i wyłącznie na mnie, przypomniałam sobie co się dzieje: wszyscy śmieją się z NIEGO. Wszyscy się z NIEGO nabijają.
Nie myśląc co robię, wyszłam z ławki i ruszyłam w kierunku tablicy. Gdy do niej doszłam wcisnęłam się między panią, która patrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem i nie rozumiała co robię, a Willa, który również spojrzał na mnie, ale kątem oka zauważyłam, że lekko się do mnie uśmiecha. Wypuściłam z trudem powietrze, wiedząc, że nauczycielce się to nie spodoba, ale teraz najważniejszy był Will. Musiałam mu pomóc. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wszyscy oprócz Rosę gapią się na mnie z tą samą głupkowatą miną co pani. Rose uniosła jedną brew i patrzyła się na mnie z kpiącym uśmieszkiem. Zaraz zobaczymy czy będzie ci do śmiechu, pomyślałam, ale w tym momencie cała klasa na powrót wybuchła śmiechem. Miałam tego dość.
- Przestańcie! – wrzasnęłam. Nikt nie zareagował, więc powtórzyłam swój wrzask i tym razem wszyscy umilkli. – Nie rozumiecie, że tak nie można? – krzyczałam. – Nawet nie daliście mu się przedstawić!
- Tak? – Rose uniosła obie brwi i do mnie podeszła. – Taka jesteś mądra? Bronisz jakiegoś obdartusa, który się nawet nie przedstawił, jak sama przed chwilą wspomniałaś. – Podeszła bliżej i dźgnęła mnie palcem w pierś. – Idealnie do siebie pasujecie. Dwa obdartusy, czyż to nie brzmi wspaniale? – uśmiechnęła się wścibsko i na chwilę przeniosła wzrok na Willa. W jej spojrzeniu, którym obrzuciła chłopaka dostrzegłam, że wcale tak nie myśli.
Will był przystojny. Miał ciemno brązowe włosy, które idealnie komponowały się z jego zielonymi oczami i lekko opaloną skórą. Był silny – jego umięśnione ramiona to potwierdzały. Ale w tej chwili to było nieważne. Wiem, że i tak mnie nie polubi, jak reszta klasy, więc nie było czasu skupiać się na czymś takim.
Rose ostro przesadziła z tymi obdartusami, w oczach Willa również dostrzegłam, że mu się to nie spodobało. Popędzana nagłym impulsem,  już chciałam się zamachnąć i dać jej w ten długi nochal, kiedy z mojej ręki trysnął strumień wody, który przepchnął dziewczynę na drugi koniec sali, tak, że wpadła plecami na ścianę. Szeroko otworzyłam usta przerażona,  równocześnie zdziwiona tym co się stało, kiedy nagle poczułam, że ktoś splata palce z moimi i mocno zaciska dłoń. Zanim zdążyłam się otrząsnąć Tajemniczy Ktoś pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z klasy. Gdy znaleźliśmy się na korytarzu, spostrzegłam, że to Will mnie trzyma,  i prowadzi nie zatrzymując się ani na chwilę.
Biegliśmy jedno za drugim, cały czas trzymając się za ręce, aż dotarliśmy do jakiejś obdrapanej uliczki, w której nigdy nie byłam. Mój towarzysz zatrzymał się tak gwałtownie, że na niego wpadłam. Po krótkiej chwili odwrócił się i teraz staliśmy naprzeciwko siebie. Pochyliłam się do przodu i oparłam dłonie na kolanach, żeby złapać oddech. Biegliśmy dobre dziesięć minut.
- Co… Co to… Co to, do cholery jasnej miało być? – wysapałam pomiędzy oddechami.
- Nic ci nie jest? – zignorował moje pytanie.
- Nie. – odburknęłam, mimo, że to nie była prawda. Głowa mi tępo pulsowała, a nóg w ogóle nie czułam.
- Przepraszam za ten szaleńczy bieg, ale nie miałem wyjścia. – położył mi dłoń na ramieniu, co miało chyba mnie pocieszyć i trochę uspokoić, ale ja natychmiast ją strzepnęłam. Westchnął. – Czy wiesz… Czy wiesz co stało się tam w klasie? – zapytał, a w jego głosie wyczułam lekkie zdenerwowanie.
- Nie mam zielonego pojęcia i nie chcę wiedzieć. Jedyne co chcę zrobić to iść i sprawdzić czy Rose żyje. – odparowałam.
Byłam wściekła, że wyciągnął mnie z klasy akurat, gdy chciałam sprawdzić, czy nikomu nic nie jest i czy Rose ma się dobrze. Odwróciłam się na pięcie i już chciałam odejść, kiedy on złapał mnie za nadgarstek. Szarpnęłam z całej siły, ale jego uścisk był mocny. Nie miał zamiaru mnie puścić, dopóki nie zechcę go wysłuchać. Westchnęłam i obróciłam się z powrotem w jego stronę.
- To co masz mi do powiedzenia na temat tego wspaniałego wydarzenia, które mnie spotkało? – spytałam poirytowana splatając ramiona na piersi. Przewrócił oczami. – No co? Mów! – zaczęło mnie to już naprawdę wkurzać, ale on cały czas milczał wpatrując się we mnie ze zmarszczonymi brwiami. – Nic? Mogę już iść, czy może jeszcze chwilę chcesz sobie pomilczeć? – ruszyłam w kierunku z którego nadbiegliśmy.
- Stój. – złapał mnie za rękę, a potem za drugą. Gwałtownie się odwróciłam zaskoczona jego nagłym odezwaniem się.
Teraz wydawał się już spokojniejszy i nie mam pojęcia dlaczego, ale z powrotem stanęłam naprzeciwko niego. Staliśmy tak przez chwilę trzymając się za ręce, aż w końcu on odezwał się spokojnym głosem:
- Zadam ci pytanie jeszcze raz: Czy wiesz co stało się w klasie?
- Nie – powtórzyłam i wyrwałam swoje dłonie z jego. Złapałam się za brzuch i wbiłam wzrok w jakiś odległy punkt po mojej lewej stronie. W głębi duszy wcale nie chciałam wracać do klasy ani pomagać Rose – zasłużyła sobie na to, w głębi duszy chciałam tu zostać i dowiedzieć się jak wywołałam powódź własnymi dłońmi, i co na ten temat ma do powiedzenia Will. – A więc… -zaczęłam – co ty niby wiesz o tej mojej małej powodzi?
- Ja? – zapytał, a mnie to nieco zirytowało. To jasne, że chodzi o niego. Kogo on tu jeszcze widzi? – Niewiele więcej od ciebie, ale na pewno więcej biorąc pod uwagę to jak się przestraszyłaś. – uśmiechnął się lekko na wspomnienie mojej wpadki.
- Tak? A niby skąd? – skrzyżowałam ręce na piersi i uniosłam brwi.
- A niby stąd – uśmiechnął się tajemniczo i machnął ręką. Nagle, tuż obok mnie wyrosła ściana wody, która po chwili z chlupotem spadła na ziemię i zniknęła.
- Co… Ale… Ty… - jąkałam się. Uśmiechnął się szeroko i ponowił swoją sztuczkę.
- CO?! – tym razem wrzasnęłam, bo dotarło do mnie co właśnie zrobił. – Jak ty to zrobiłeś?! – krzyknęłam i przeczesałam dłonią moje splątane od biegu włosy.
- Normalnie – uśmiechnął się i złapał mnie za rękę, którą wyrwałam mu szarpnięciem. – Ciebie mogę też tego nauczyć.
- Nie… Ja nie chcę, żebyś uczył mnie czegokolwiek. – wycedziłam i zrobiłam krok w  prawą stronę. – A teraz wybacz, ale idę sprawdzić czy wszyscy żyją. – odwróciłam się i popędziłam biegiem do wyjścia z uliczki, żeby znów mnie nie zatrzymał.
- Ja bym tam nie szedł! – doszedł mnie jego głos za moich pleców.
- Co? – odwróciłam się zdezorientowana. – Niby dlaczego?
- Niby dlatego, że przed chwilą zalałaś pół klasy wodą z własnej dłoni, a następnie uciekłaś, zanim nauczycielka zdążyła cię złapać lub upomnieć. – zrobił krok w moją stronę. – Chodź ze mną, a pokażę ci skąd wiem o swoim darze – czy on naprawdę nazwał to DAREM?! - i powiem ci jak się nauczyłem go używać. – uśmiechnął się zachęcająco, ale ja już zdążyłam zrobić dwa kroki oddalając się od niego.
- Zachowaj to dla siebie – bąknęłam i pobiegłam w dół uliczki kierując się prosto do szkoły.
To coś, co on nazwał darem, wcale mnie nie obchodziło i byłam pewna, że robił sobie ze mnie żarty i sam popsuł jakąś rurę, czy coś, tak aby wyglądało na to, że mam magiczne zdolności. Baran, myślał, że się na to nabiorę. Ale mimo, że byłam już prawie pod szkołą, nie mogłam sobie wybić z głowy tych trzech słów: Chodź ze mną. Co to miało oznaczać? Gdzie on się wybierał i dlaczego chciał mnie zabrać ze sobą? Ale gdy tylko weszłam do szkoły, w jednej chwili przestało się to dla mnie liczyć. To, co zobaczyłam, było   p r z e r a ż a j ą c e.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Myślę, że posty będę wstawiać tak mniej więcej co tydzień, okay? Bardzo Was proszę o zostawianie komentarzy :) Z góry dzięki ;) 
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz, to motywuje do dalszego pisania :) Mam nadzieję, że Ci się podobało.
Obserwacja za obserwację? Chętnie! Zaobserwuj, zostaw komentarz, a ja się odwdzięczę ;)

3 komentarze:

  1. Opowiadanie jest moim zdaniem genialne ;)
    Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu!
    Zapraszam do mnie, też piszę opowiadanie, ale ostatnio brakuje mi weny twórczej...
    /sadness-do-not-live-in-the-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę częstym gościem ;) Naprawdę mnie zafascynowałaś, gdy tylko znajdę więcej wolnego czasu natychmiast zajmę się nadrabianiem blogów z opowiadaniami, w tym Twojego. Jestem bardzo ciekawa Willa!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :) http://nigdyinazawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie fajnie się zaczyna. Sądziłam, ze ten Will to będzie wampir, a tu psikus! :)
    Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale tylko w listach zaimki piszemy dużymi literami ;)

    OdpowiedzUsuń

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
To jedyna zasada panująca na moim blogu :) Bardzo zależy mi na Waszych komentarzach, ponieważ one motywują do dalszego pisania ;) Mam nadzieję, że weźmiecie to pod uwagę. Bardzo chętnie wejdę również na Wasze blogi, jeśli zostawicie link w komentarzu :)