Rozdział 1
Wszystko zaczęło się, gdy miałam
szesnaście lat. Nie byłam zbyt towarzyska ani otwarta i często byłam przyczyną śmiechu.
Byłam nadzwyczaj poważna i rozsądna jak na gimnazjalistkę, więc moimi jedynymi
przyjaciółmi były książki i koleżanka z ławki.
Siedziałam w szkolnej ławce i miętosiłam w
zębach kredkę kiedy nagle usłyszałam, jak drzwi do klasy otwierają się i pani
chrząka znacząco. Wszyscy uczniowie – łącznie ze mną i moją przyjaciółką z
ławki, Marthą – wstali, a gdy uniosłam głowę zobaczyłam, że pani wprowadza do
klasy nowego ucznia.
-
Dzieci! – nienawidziłam jak się tak do
nas zwracała. – To jest wasz nowy kolega! Przedstaw się proszę słoneczko. –
powiedziała z promiennym uśmiechem na twarzy. Nasza wychowawczyni – pani Jones
– uwielbiała się do nas zwracać słoneczko: słoneczko to, słoneczko tamto…
Masakra.
Pani Jones była chorobliwie
chudą nauczycielką po czterdziestce. Miała jasne blond włosy z długimi
mysioszarymi odrostami. Przesadzony makijaż mocno powiększał jej oczy, a
wiecznie różowy strój sprawiał, że wyglądała jak żywa lalka Barbie.
-
Jestem Will Garcia. – odezwał się chłopak zachrypniętym głosem. Po krótkiej
chwili odchrząknął i mówił dalej, widząc, że nauczycielka nie ma zamiaru się
odezwać. – Ja… Ten… - zaczął, ale nie dane mu było dokończyć.
- Will? Od William? Bo William
kojarzy mi się z brudnym wieśniakiem. – Co za prymitywny żart. Dziewczyna
siedząca za mną wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu. Na imię miała Rose. Jej
pasją życiową, jak zdążyłam już zauważyć, było dokuczanie innym. Była
"rozkoszna", jak to ją pani określała, nauczycielka nigdy nie miała
serca na nią nakrzyczeć, ani jej ukarać. Dzięki temu Rose wszystko uchodziło na
sucho. I tak było i tym razem.
- Rose… - powiedziała łagodnie pani, ale jej
głos nie przebił się przez klasę śmiejących się dzieciaków.
Jedynymi osobami, którym nie było do śmiechu
byłam ja i Will. Nie wiem co przyciągnęło jego uwagę, może to, że jako jedyna
nie byłam zdolna do nabijania się z kogoś takiego jak on, bo muszę Wam się
przyznać, że szczerze mnie zafascynował od razu kiedy wszedł do klasy. Do teraz
nie mam pojęcia, dlaczego gdy się pojawił od razu wiedziałam, że go lubię, ale
po prostu wiedziałam i w tamtym momencie tylko to się liczyło. Nasz nowy kolega
utkwił we mnie swoje nienaturalnie intensywne jasnozielone oczy i mi się
przyglądał. Chciałam odwrócić wzrok, bo czułam się skrępowana tą sytuacją, ale
nie mogłam. Nagle, gdy przestał się skupiać tylko i wyłącznie na mnie,
przypomniałam sobie co się dzieje: wszyscy
śmieją się z NIEGO. Wszyscy się z NIEGO nabijają.
Nie myśląc co robię, wyszłam z ławki i
ruszyłam w kierunku tablicy. Gdy do niej doszłam wcisnęłam się między panią,
która patrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem i nie rozumiała co robię, a Willa,
który również spojrzał na mnie, ale kątem oka zauważyłam, że lekko się do mnie
uśmiecha. Wypuściłam z trudem powietrze, wiedząc, że nauczycielce się to nie
spodoba, ale teraz najważniejszy był Will. Musiałam mu pomóc. Dopiero teraz
zdałam sobie sprawę, że wszyscy oprócz Rosę gapią się na mnie z tą samą
głupkowatą miną co pani. Rose uniosła jedną brew i patrzyła się na mnie z
kpiącym uśmieszkiem. Zaraz zobaczymy czy
będzie ci do śmiechu, pomyślałam, ale w tym momencie cała klasa na powrót
wybuchła śmiechem. Miałam tego dość.
- Przestańcie! – wrzasnęłam. Nikt nie zareagował,
więc powtórzyłam swój wrzask i tym razem wszyscy umilkli. – Nie rozumiecie, że
tak nie można? – krzyczałam. – Nawet nie daliście mu się przedstawić!
- Tak? – Rose uniosła obie brwi i do mnie
podeszła. – Taka jesteś mądra? Bronisz jakiegoś obdartusa, który się nawet nie
przedstawił, jak sama przed chwilą wspomniałaś. – Podeszła bliżej i dźgnęła
mnie palcem w pierś. – Idealnie do siebie pasujecie. Dwa obdartusy, czyż to nie
brzmi wspaniale? – uśmiechnęła się wścibsko i na chwilę przeniosła wzrok na
Willa. W jej spojrzeniu, którym obrzuciła chłopaka dostrzegłam, że wcale tak
nie myśli.
Will był przystojny. Miał ciemno brązowe
włosy, które idealnie komponowały się z jego zielonymi oczami i lekko opaloną
skórą. Był silny – jego umięśnione ramiona to potwierdzały. Ale w tej chwili to
było nieważne. Wiem, że i tak mnie nie polubi, jak reszta klasy, więc nie było
czasu skupiać się na czymś takim.
Rose ostro przesadziła z tymi obdartusami, w
oczach Willa również dostrzegłam, że mu się to nie spodobało. Popędzana nagłym
impulsem, już chciałam się zamachnąć i
dać jej w ten długi nochal, kiedy z mojej ręki trysnął strumień wody, który
przepchnął dziewczynę na drugi koniec sali, tak, że wpadła plecami na ścianę.
Szeroko otworzyłam usta przerażona, równocześnie zdziwiona tym co się stało, kiedy
nagle poczułam, że ktoś splata palce z moimi i mocno zaciska dłoń. Zanim
zdążyłam się otrząsnąć Tajemniczy Ktoś pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z
klasy. Gdy znaleźliśmy się na korytarzu, spostrzegłam, że to Will mnie trzyma, i prowadzi nie zatrzymując się ani na chwilę.
Biegliśmy jedno za drugim, cały czas trzymając
się za ręce, aż dotarliśmy do jakiejś obdrapanej uliczki, w której nigdy nie
byłam. Mój towarzysz zatrzymał się tak gwałtownie, że na niego wpadłam. Po
krótkiej chwili odwrócił się i teraz staliśmy naprzeciwko siebie. Pochyliłam
się do przodu i oparłam dłonie na kolanach, żeby złapać oddech. Biegliśmy dobre
dziesięć minut.
- Co… Co to… Co to, do cholery jasnej miało
być? – wysapałam pomiędzy oddechami.
- Nic ci nie jest? – zignorował moje pytanie.
- Nie. – odburknęłam, mimo, że to nie była
prawda. Głowa mi tępo pulsowała, a nóg w ogóle nie czułam.
- Przepraszam za ten szaleńczy bieg, ale nie
miałem wyjścia. – położył mi dłoń na ramieniu, co miało chyba mnie pocieszyć i
trochę uspokoić, ale ja natychmiast ją strzepnęłam. Westchnął. – Czy wiesz… Czy
wiesz co stało się tam w klasie? – zapytał, a w jego głosie wyczułam lekkie
zdenerwowanie.
- Nie mam zielonego pojęcia i nie chcę
wiedzieć. Jedyne co chcę zrobić to iść i sprawdzić czy Rose żyje. –
odparowałam.
Byłam wściekła, że wyciągnął mnie z klasy
akurat, gdy chciałam sprawdzić, czy nikomu nic nie jest i czy Rose ma się
dobrze. Odwróciłam się na pięcie i już chciałam odejść, kiedy on złapał mnie za
nadgarstek. Szarpnęłam z całej siły, ale jego uścisk był mocny. Nie miał
zamiaru mnie puścić, dopóki nie zechcę go wysłuchać. Westchnęłam i obróciłam
się z powrotem w jego stronę.
- To co masz mi do powiedzenia na temat tego
wspaniałego wydarzenia, które mnie spotkało? – spytałam poirytowana splatając ramiona
na piersi. Przewrócił oczami. – No co? Mów! – zaczęło mnie to już naprawdę
wkurzać, ale on cały czas milczał wpatrując się we mnie ze zmarszczonymi
brwiami. – Nic? Mogę już iść, czy może jeszcze chwilę chcesz sobie pomilczeć? –
ruszyłam w kierunku z którego nadbiegliśmy.
- Stój. – złapał mnie za rękę, a potem za
drugą. Gwałtownie się odwróciłam zaskoczona jego nagłym odezwaniem się.
Teraz wydawał się już spokojniejszy i nie mam pojęcia
dlaczego, ale z powrotem stanęłam naprzeciwko niego. Staliśmy tak przez chwilę
trzymając się za ręce, aż w końcu on odezwał się spokojnym głosem:
- Zadam ci pytanie jeszcze raz: Czy wiesz co
stało się w klasie?
- Nie – powtórzyłam i wyrwałam swoje dłonie z
jego. Złapałam się za brzuch i wbiłam wzrok w jakiś odległy punkt po mojej
lewej stronie. W głębi duszy wcale nie chciałam wracać do klasy ani pomagać
Rose – zasłużyła sobie na to, w głębi duszy chciałam tu zostać i dowiedzieć się
jak wywołałam powódź własnymi dłońmi, i co na ten temat ma do powiedzenia Will.
– A więc… -zaczęłam – co ty niby wiesz o tej mojej małej powodzi?
- Ja? – zapytał, a mnie to nieco zirytowało. To
jasne, że chodzi o niego. Kogo on tu jeszcze widzi? – Niewiele więcej od ciebie,
ale na pewno więcej biorąc pod uwagę to jak się przestraszyłaś. – uśmiechnął
się lekko na wspomnienie mojej wpadki.
- Tak? A niby skąd? – skrzyżowałam ręce na
piersi i uniosłam brwi.
- A niby stąd – uśmiechnął się tajemniczo i
machnął ręką. Nagle, tuż obok mnie wyrosła ściana wody, która po chwili z
chlupotem spadła na ziemię i zniknęła.
- Co… Ale… Ty… - jąkałam się. Uśmiechnął się
szeroko i ponowił swoją sztuczkę.
- CO?! – tym razem wrzasnęłam, bo dotarło do
mnie co właśnie zrobił. – Jak ty to zrobiłeś?! – krzyknęłam i przeczesałam
dłonią moje splątane od biegu włosy.
- Normalnie – uśmiechnął się i złapał mnie za
rękę, którą wyrwałam mu szarpnięciem. – Ciebie mogę też tego nauczyć.
- Nie… Ja nie chcę, żebyś uczył mnie
czegokolwiek. – wycedziłam i zrobiłam krok w prawą stronę. – A teraz wybacz, ale idę
sprawdzić czy wszyscy żyją. – odwróciłam się i popędziłam biegiem do wyjścia z
uliczki, żeby znów mnie nie zatrzymał.
- Ja bym tam nie szedł! – doszedł mnie jego
głos za moich pleców.
- Co? – odwróciłam się zdezorientowana. – Niby
dlaczego?
- Niby dlatego, że przed chwilą zalałaś pół
klasy wodą z własnej dłoni, a następnie uciekłaś, zanim nauczycielka zdążyła cię
złapać lub upomnieć. – zrobił krok w moją stronę. – Chodź ze mną, a pokażę ci
skąd wiem o swoim darze – czy on naprawdę
nazwał to DAREM?! - i powiem ci jak się nauczyłem go używać. – uśmiechnął
się zachęcająco, ale ja już zdążyłam zrobić dwa kroki oddalając się od niego.
- Zachowaj to dla siebie – bąknęłam i
pobiegłam w dół uliczki kierując się prosto do szkoły.
To coś, co on nazwał darem, wcale mnie nie
obchodziło i byłam pewna, że robił sobie ze mnie żarty i sam popsuł jakąś rurę,
czy coś, tak aby wyglądało na to, że mam magiczne zdolności. Baran, myślał, że się na to nabiorę. Ale
mimo, że byłam już prawie pod szkołą, nie mogłam sobie wybić z głowy tych
trzech słów: Chodź ze mną. Co to
miało oznaczać? Gdzie on się wybierał i dlaczego chciał mnie zabrać ze sobą?
Ale gdy tylko weszłam do szkoły, w jednej chwili przestało się to dla mnie
liczyć. To, co zobaczyłam, było p r z e r a ż a j ą c e.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Myślę, że posty będę wstawiać tak mniej więcej co tydzień, okay? Bardzo Was proszę o zostawianie komentarzy :) Z góry dzięki ;)
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz, to motywuje do dalszego pisania :) Mam nadzieję, że Ci się podobało.
Obserwacja za obserwację? Chętnie! Zaobserwuj, zostaw komentarz, a ja się odwdzięczę ;)
Opowiadanie jest moim zdaniem genialne ;)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać dalszego ciągu!
Zapraszam do mnie, też piszę opowiadanie, ale ostatnio brakuje mi weny twórczej...
/sadness-do-not-live-in-the-soul.blogspot.com/
Będę częstym gościem ;) Naprawdę mnie zafascynowałaś, gdy tylko znajdę więcej wolnego czasu natychmiast zajmę się nadrabianiem blogów z opowiadaniami, w tym Twojego. Jestem bardzo ciekawa Willa!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :) http://nigdyinazawsze.blogspot.com/
Strasznie fajnie się zaczyna. Sądziłam, ze ten Will to będzie wampir, a tu psikus! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie obrazisz, ale tylko w listach zaimki piszemy dużymi literami ;)